- Oj, siostra, daj spokój. To nie jest takie proste - krzywi się, gdy pytam go o patriotyzm. Nalegam jednak, żeby mi mówił o tym, co czuje, czy jest dumny z Polski, czy jest patriotą. - Pewnie jestem... - marudzi. - Ale mnie sport interesuje, siostra. Jak Polska wygrywa, to miło. Ups! Chyba nie o to mi chodziło. Mój drugi brat, Gucio słuchał nas z dezaprobatą. - Dlaczego mnie nie zapytasz? - rzucił z pretensją. - Ja jestem patriotą. Zawsze, gdy rozpoczynamy zawody strzeleckie, wciągamy flagę, śpiewamy hymn. Ach, ten Gucio! Wychowany na "Potopie", nawet córce dał imię pięknej Billewiczówny. Co ja mam go pytać, wiem, że jest patriotą. W Czechach płacił ciężkie pieniądze wszędzie, gdzie tylko oficjalnie się przyznawał, że jest Polakiem. Czesi nas nie lubili. A Gucio zachodził do hotelu i zaczynał: - Nie jestem Czechem - cedził z satysfakcją. - Jestem Polakiem. I rozchylał koszulę, pod którą miał podkoszulek z orzełkiem. No i płacił w dolarach. A ja? Wychowana na "Tomkach" Szklarskiego, w domu zawodowego żołnierza z legitymacją partyjną, ale z babcią (jego matką), która przed wieczorną modlitwą pluła na "juntę" Jaruzelskiego i na Jerzego Urbana, a podobiznę Wałęsy ukradkiem całowała, żeby dziadek nie widział... Ja jestem patriotką. Wiem to na pewno. Tylko, co to dzisiaj znaczy? Choćby, dla mojego dwudziestoletniego syna? - No, właśnie! Karol, czy ty jesteś patriotą? Dziecko niepewnie zajrzało do pokoju. - Czy to podchwytliwe pytanie? - ostrożnie zapytał. No, nic. Muszę się do tego tematu inaczej przymierzyć. Jedna z naszych najmłodszych koleżanek w redakcji nie ma złudzeń. - Patriotyzm? Dzisiaj? Kogokolwiek zapytasz, czy chce umierać za ojczyznę, to ci powie, że nie. Ale ci się temat trafił - dodała ze współczuciem. A ja wierzę, że jesteśmy patriotami, nawet gdy nie zdajemy sobie z tego do końca sprawy. A im więcej rozmawiałam na ten temat, tym bardziej ciepło robiło mi się na sercu. Tak naprawdę nikt mi wprost nie odpowiedział, że patriotą nie jest! No, może oprócz mego brata Dudusia, któremu chyba było szczerze obojętne, co napiszę i co czuje on sam w tej materii. - To nie jest czas patriotów - bąknął filozoficznie Duduś i pociągnął łyk piwa. Ale to wcale nie znaczy, że współczesnych patriotów nie ma. Są! Naprawdę są! Kiedyś... Tadeusz Izdebski miał 15 lat, gdy Niemcy zabili na jego oczach ojca i starszego o dwa lata brata. Matki sąsiedzi nie utrzymali i podbiegła w rozpaczy do ciała syna. Żołnierz niemiecki uderzył ją w twarz kolbą karabinu. - Wybił jej wszystkie zęby. A ona płakała i niezrozumiale bełkotała zalana krwią. Jakże ja nienawidziłem tej wojny i Niemców. Był rok 1940. Dwa lata później dołączył do partyzantki. Do końca wojny się ukrywał i nie widział matki i młodszego rodzeństwa. Po wojnie nastał czas bólu i euforii. Odnajdowano bliskich, tych co przeżyli. Budowano Polskę, podnoszono ją ze zgliszczy. - Wszyscy byliśmy patriotami. Nawet ci, których zaślepił komunizm.