Organizatorem widowiska był warszawski oddział Instytutu Pamięci Narodowej (IPN). - Tym widowiskiem chcieliśmy uhonorować bohaterów, którzy brali udział w zamachu na Kutscherę oraz pamięć gen. Augusta Fieldorfa ps. Nil, który wydał rozkaz jego likwidacji - powiedziała Monika Koszyńska z IPN. - Wśród nas żyje jeszcze trzech uczestników tej akcji: łączniczki "Dewajtis" i "Kama" (Elżbieta Dziębowska i Maria Stypułkowska-Chojecka) oraz kierowca "Miś" (Michał Issajewicz), który w całej akcji odegrał ogromnie ważną rolę" - zaznaczyła. Jak podkreśliła, widowisko było adresowane przede wszystkim do młodych ludzi. - To pokazuje młodzieży czym jest patriotyzm w praktyce. Warto, by poprzez takie inscenizacje poznawali naszych największych bohaterów. Historia wtedy lepiej zapadnie w pamięć i przyniesie większą korzyść niż tylko nauka z podręcznika - mówiła. W inscenizacji wzięło udział ponad 100 osób z różnych zespołów rekonstrukcyjnych, działających w ramach Stowarzyszenia Tradycji Armii Krajowej w Warszawie (m.in. Harcerska Grupa Historyczna "Wigry", Stowarzyszenie Historyczne "Cytadela", GRH "Pionier 39"). Widzowie, przy mroźnej i słonecznej pogodzie, mogli obejrzeć dokładną rekonstrukcję zamachu na gen. Kutscherę, zwanego "katem Warszawy". Atmosferę czasu okupacji tworzyły sceny z codziennego życia. Na Alejach Ujazdowskich pojawili się żołnierze Wehrmachtu, były uliczne łapanki i drastyczne sceny "małego sabotażu". Na ulicy spacerowały pary, jeździły przedwojenne samochody, riksze i konne dorożki. Inscenizacji, na którą przybyło ponad tysiąc widzów, towarzyszyła muzyka Carla Orffa "Carmina Burana" oraz komentarz historyczny. - To są bardzo wartościowe ćwiczenia praktyczne z historii" - ocenił widowisko aktor Olgierd Łukasiewicz. - IPN wyszedł naprzeciw temu, co się dzieje wśród młodych ludzi. Tego młodzi pragną, widzimy z jakim entuzjazmem gromadzą pamiątki, broń, umundurowania, nawet je własnoręcznie szyją - powiedział aktor. W jego opinii, zamach na Kutscherę wiąże się przede wszystkim z postacią gen. Fieldorfa, który wydał rozkaz jego likwidacji. - Kto poniósł największe ofiary? Na pewno ci młodzi ludzie, bezpośredni zamachowcy, i ich pamięci dedykowane jest to widowisko, ale mózgiem całej operacji był gen. Fieldorf - tłumaczył Łukasiewicz. Aktor dodał, że wkrótce na ekranach kin pojawi się film Ryszarda Bugajskiego pt. "Generał Nil". - W tym filmie gram rolę gen. Fieldorfa, poza tym jako dziecko widziałem film o tym zamachu, czytałem książki na ten temat - stąd też te wydarzenia są mi bliskie - mówił. Franz Kutschera objął funkcję dowódcy SS i policji na okręg warszawski 25 września 1943 roku i od razu zaostrzył represje wobec Polaków. Nastąpiły liczne egzekucje uliczne, wzrosła także liczba łapanek. 1 lutego 1944 r. 12 młodych ludzi ze specjalnego oddziału "Pegaz" (późniejszy legendarny "Parasol") przeprowadziło zamach na Kutscherę. Znakiem do rozpoczęcia akcji był wyjazd Kutschery z domu w Alei Róż. Gdy dojeżdżał do siedziby SS, drogę zajechał mu samochód kierowany przez "Misia", jednego z uczestników akcji. Do zatrzymanego wozu podbiegli dwaj inni żołnierze AK - "Lot" i "Kruszynka" - i z odległości metra otworzyli ogień w kierunku Kutschery raniąc go. Kutscherę dobił "Miś", który wyskoczył z wozu i strzałami z pistoletów wspierał osłonę akcji. Niemcy otworzyli ogień z siedziby dowództwa SS i wszystkich okolicznych budynków. Pod obstrzałem zamachowcy wyciągnęli ciało Kutschery z wozu i szukali przy zabitym dokumentów. W końcu wycofali się do samochodów. W wyniku akcji zginęło sześciu jej uczestników. Niemcy w odwecie za zabicie Kutschery nałożyli na Warszawę 100 mln zł kontrybucji, a dzień po zamachu, 2 lutego 1944 roku w Alejach Ujazdowskich 21, w pobliżu miejsca przeprowadzenia akcji, rozstrzelali 100 zakładników. Była to jedna z ostatnich publicznych egzekucji przed wybuchem Powstania Warszawskiego.