Chłopiec znalazł się w szpitalu dopiero trzy doby po tym, jak - w niedzielę - zjadł grzyby. Jego rodzice początkowo nie rozpoznali objawów zatrucia. "Nie domyślali się, że chłopiec zatruł się grzybami. Wielokrotnie tak właśnie jest. Objawy zatrucia w pierwszych godzinach trudno zauważyć, bo nie są charakterystyczne" - powiedziała TVN24 Małgorzata Manowska, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w CZD. Jak wykazały wstępne badania, wątroba małego Tomka jest bardzo uszkodzona - chłopiec wprowadzony został w stan śpiączki farmakologicznej i poddawany jest specjalistycznym dializom. Uratować może go tylko przeszczep, na który 6-latek może czekać tylko kilka dni - każda kolejna doba to zagrożenie dla jego mózgu i życia. Niestety, wśród krewnych Tomka nie znaleziono odpowiedniego dawcy i jedyne, co może chłopca uratować to przeszczep od zmarłej osoby. A wyścig z czasem trwa. Grzyby śmiertelnym zagrożeniem Lekarze apelują do rodziców, by pod żadnym pozorem nie dawali grzybów małym dzieciom. Zaznaczają także, że jeśli podejrzewamy, iż doszło do zatrucia, należy jak najszybciej zgłosić się do szpitala - bo pierwsze godziny po zjedzeniu trujących grzybów są najcenniejsze. "Można wtedy wypłukać jedzenie, które dziecko zjadło. Dzięki temu toksyny nie przedostaną się do krwi. Wtedy cokolwiek można jeszcze zrobić" - wyjaśnia Manowska.