Powodem miały być kłopoty finansowe. Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP, desperat to były policjant. Służył m.in. w Centralnym Biurze Śledczym, z którego został zwolniony w 2006 r. - Mogę potwierdzić te informacje - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski. Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury okręgowej poinformował, że jeszcze w piątek wszczęte zostanie śledztwo w sprawie próby samobójczej mężczyzny. - Zostanie ono wszczęte na podstawie artykułu 151 Kodeksu karnego, zgodnie z którym osobie, która "namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie", grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia - precyzuje. Zabezpieczono plecak i list 49-latka - Prokurator był na miejscu. Zabezpieczony został m.in. plecak mężczyzny i list - zaznaczył Ślepokura. Śledztwo prowadzić będzie śródmiejska prokuratura. Sprawdzi ona też m.in. wątek przesłania przez desperata listów do niektórych redakcji. Do tragicznego zdarzenia doszło w piątek o godz. 11.14 przy Łazienkach Królewskich, naprzeciwko kancelarii premiera. Mężczyzna najpierw oblał się prawdopodobnie rozpuszczalnikiem, później podpalił. Ogień, przy pomocy koców, ugasili funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. To oni udzielili także pierwszej pomocy desperatowi i powiadomili pogotowie oraz policję. Na policję zadzwoniła też kobieta, która była świadkiem zdarzenia. Stan mężczyzny jest ciężki 49-letniego mężczyznę przewieziono do szpitala. Jego stan jest ciężki, ale nie zagrażający życiu, ma poparzone 50 proc. powierzchni ciała. Są to oparzenia pierwszego i drugiego stopnia. Desperat miał przy sobie list do premiera. Drogą mailową rozesłał też listy m.in. do kilku redakcji, które adresował do wszystkich. Według nieoficjalnych źródeł, wynika z nich, że miał bardzo poważne problemy finansowe, przegrał proces i groził mu komornik. Z treści listu wynika też, że mężczyzna pracował m.in. w urzędzie skarbowym, a ostatnio był ochroniarzem w hipermarkecie. Przewija się też wątek pracy w policji. Mężczyzna w swoim liście krytycznie ocenia polityków z różnych frakcji, a także media - twierdząc, że nie są niezależne. Jak informowała policja, mężczyzna ma żonę i trójkę dzieci.