Do zabójstwa doszło w połowie grudnia 1997 r. Beata K. była ekspedientką w sklepie Ultimo. Została stamtąd dyscyplinarnie zwolniona za kradzież. Według ustaleń prokuratury i wcześniejszych zeznań Jaźwińskiej (wówczas kierowniczki sklepu), K. kilka dni po zwolnieniu weszła do sklepu i kilka razy strzeliła do jej męża Daniela i do niej. Miała też wziąć pieniądze z kasetki znajdującej się w sklepie. Mąż Jaźwińskiej zginął, ona sama ciężko ranna trafiła do szpitala. K., odpowiadająca z wolnej stopy, od początku nie przyznawała się do winy. Głównymi dowodami przeciwko niej były zeznania Jaźwińskiej, początkowe zeznania jej b. narzeczonego Piotra N. (powiedział on policji, że Beata K. zabiła Jaźwińskiego - później przed sądem się jednak z tego wycofał, twierdząc, że został zastraszony przez funkcjonariuszy - red.) i ślad zapachowy, pozostawiony na kasetce z pieniędzmi. Obrona w poprzednich procesach skutecznie jednak podważała te dowody. W poniedziałek jeden z obrońców Beaty K. mec. Marek Staszewski mówił o "chaosie" panującym podczas zabezpieczania śladów na miejscu zbrodni. - Obrona nie mówi o fabrykowaniu dowodów podczas śledztwa, a o braku profesjonalizmu na miejscu zdarzenia - podkreślił. Dodał, że w zgromadzonym materiale nie ma "wiarygodnych dowodów", że K. jest zamieszana w zabójstwo. Drugi z obrońców Tadeusz Cupryk zwracał uwagę na szereg wątpliwości w sprawie m.in. nieścisłości w zeznaniach Anny Jaźwińskiej oraz na fakt nieznalezienia broni - narzędzia zbrodni. - Tam było dużo krwi, to co, nie ubrudziła się? A po zbrodni wyszła sobie tak po prostu z bronią na Nowy Świat o 20.30? Co zrobiła z narzędziem zbrodni; wrzuciła je do Wisły czy w zaspę śniegu? - pytał mecenas. Zwrócił uwagę na wysokość kary grożącej jego klientce. - Dożywocie, bo o tym mówimy, tu nie może być żadnych wątpliwości - apelował. - Nie mam wątpliwości, że oskarżona dopuściła się tego czynu - powiedział prokurator Damian Grzesiak. Podkreślił, że Beata K. została dwukrotnie uniewinniona, ponieważ poprzednie składy orzekające nie uwzględniały istotnych - według niego - dowodów w sprawie. Chodzi m.in. o zapach K., który miał pozostać na kasetce w sklepie, i opinię psychologów, którzy twierdzili, że Jaźwińska nie mogła konfabulować wskazując zabójczynię męża. - Poniosłam olbrzymią stratę. Wszystkie zeznania składałam ze świadomością powagi sytuacji. Poświęciłam osiem lat życia, przychodzę tu (do sądu) nie dlatego, że to lubię, a dlatego, że nie wyobrażam sobie innego wyroku niż ten wnioskowany przez prokuratora - powiedziała roztrzęsiona Jaźwińska. - Nie zrobiłam tego. Wiem, że Ania o tym wie. Nie zrobiłam tego. Proszę o uniewinnienie - mówiła w swoim ostatnim słowie, płacząc, Beata K. Zeznania Anny Jaźwińskiej, jednoznacznie wskazały na Beatę K. - powiedziała sędzia Aniela Bańkowicz w uzasadnieniu wyroku ws. zabójstwa Daniela Jaźwińskiego i postrzelenia jego żony Anny w sklepie Ultimo. Jak wyjaśniła sędzia, poza zeznaniami Jaźwińskiej sąd podejmując decyzję wziął też pod uwagę ślad zapachowy K. pozostawionym na zewnętrznej stronie kasetki z pieniędzmi, znajdującej się w sklepie Ultimo. "Zastanawialiśmy się nad motywem, wydaje się, że może nim być zemsta" - powiedziała sędzia. "Czuję ulgę. Zakończył się pewien etap mojego życia, choć nie zakończyła się jeszcze walka. Na pewno będzie apelacja obrońców Beaty K".- powiedziała po wyroku żona zastrzelonego Daniela Jaźwińskiego - Anna Jaźwińska. Podkreśliła, że nie wie jeszcze czy złoży apelację od wyroku. Prokurator żądał dla Beaty K. dożywocia. Skazana po ogłoszeniu wyroku zaczęła płakać. "Aniu, proszę Cię, powiedz że to nie ja zabiłam, przecież wiesz. Aniu, czego się boisz" - mówiła zakuwana w kajdanki Beata K. Sąd po ogłoszeniu wyroku podjął decyzję o aresztowaniu K. na okres 6 miesięcy uzasadniając to wysokością kary i możliwością manipulacji.