Motyw zabójstwa nie jest jak na razie znany. Jak wynika jednak z ustaleń śledczych, decyzja o użyciu noża prawdopodobnie zapadła nagle. - Dopiero w trakcie rozmowy z pokrzywdzoną, na zewnątrz pojazdu - poinformowała prokurator Krystyna Gołąbek. Jak dodała, nic nie wskazuje na to, by Karol P. miał wcześniej zamiar zabić Martynę. Niewykluczone więc, że do tragedii doszło na skutek sprzeczki, do której doszło w trakcie rozmowy. Prokuratura wystąpiła już o tymczasowy areszt dla 17-latka. Wcześniej chłopak usłyszał zarzuty. Prokurator przyjął, że podejrzany użył narzędzia ostrokończystego, prawdopodobnie był to nóż. - Ta informacja nie została jeszcze zweryfikowana w sposób procesowy - zastrzegła prokurator Gołąbek. W sobotę prokuratura przesłucha także dwóch mężczyzn, zatrzymanych razem z Karolem P., 18-letniego Sebastiana P. oraz 29-letniego Grzegorza F., właściciela i kierowcę samochodu, którym jechała zamordowana dziewczyna wraz z koleżanką. Jak wynika jednak z informacji prokuratury, nie zostanie im postawiony zarzut współudziału w zbrodni. W ręce policji trafiły także dwie młode dziewczyny: 14-latka, która uciekła z domu dziecka oraz jej 17-letnia siostra, uciekinierka z ośrodka wychowawczego. Zostały one jednak zwolnione, gdyż - oprócz tego, iż były bliskim znajomymi zatrzymanych wcześniej trzech mężczyzn - nie miały żadnego związku z zabójstwem 15-latki. Policja podkreśla, że katalog osób podejrzewanych nie jest jeszcze zamknięty. Jak ujawniła prokuratura, wciąż nie odnaleziono noża lub innego ostrego narzędzia, którym Martyna została ugodzona. Śledczy nie wykluczają, że sprawca porzucił go na jednym z podwórek na warszawskiej Pradze-Południe. Przypomnijmy: 15-letnia Martyna i jej o rok młodsza koleżanka Karina - obydwie mieszkanki Warszawy - wsiadły do samochodu swoich trzech niespełna dwudziestoletnich znajomych. Po krótkiej przejażdżce po Warszawie zatrzymali się w Koniku Nowym - kilkadziesiąt metrów od głównej trasy. 15-latka wraz z trzema mężczyznami wysiadła z samochodu. W pewnym momencie jej koleżanka Karina, która została w aucie, zauważyła, że dziewczyna osuwa się na ziemię. Gdy wysiadła i podbiegła do Martyny, mężczyźni odjechali. Wzywającą pomocy nastolatkę usłyszała mieszkająca w pobliżu kobieta - wyjrzała przez okno, gdy zobaczyła leżącą na ziemi dziewczynę i pochyloną nad nią koleżankę, zadzwoniła na policję. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce zdarzenia około godz. 22. Ranną dziewczynę znaleziono porzuconą w zaspie śniegu koło przystanku autobusowego. Została przewieziona do stołecznego szpitala - miała trzy rany kłute zadane w klatkę piersiową i brzuch. Obrażenia były na tyle poważne, że lekarzom nie udało się jej uratować. Jak dowiedział się Mateusz Wróbel, reporter RMF FM, 15-letnia Martyna uczęszczała do szkoły przy młodzieżowym ośrodku socjoterapii w warszawskim Wawrze. Trafiła do tej placówki na wniosek rodziców. Szkoła przeznaczona jest dla dzieci, które z powodu zaburzeń rozwojowych czy trudności w funkcjonowaniu społecznym wymagają specjalnej pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Po tragicznej śmierci Martyny uczniowie z tej placówki zostali objęci dodatkową pomocą psychologiczną.