- Świat runął nam po raz drugi w tym samym miejscu świata, w Katyniu - mówił o tragedii marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Premier Donald Tusk podkreślił: nikt nie pamięta, aby kiedykolwiek tak wielu, tak wybitnych zginęło w jednej okrutnej chwili. - Musimy dalej ponieść ich marzenia i ponieść ich nadzieje, to największa rzecz, jaką możemy im dzisiaj dać. I pamiętać. Będziemy pamiętać - zapewnił premier. Córka zmarłego tragicznie prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Andrzeja Sariusza-Skąpskiego - Izabela, przypomniała cytat z III części "Dziadów" Adama Mickiewicza: "Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie". W uroczystości żałobnej na placu Piłsudskiego uczestniczyli: rodziny tragicznie zmarłych, m.in. córka Lecha i Marii Kaczyńskich - Marta, brat prezydenta Jarosław Kaczyński, przedstawiciele najwyższych władz państwowych, wojska, duchowieństwa, instytucji państwowych, organizacji społecznych oraz reprezentanci korpusu dyplomatycznego. Nie było przebywającej w szpitalu ciężko chorej matki prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gdy rodzina pary prezydenckiej wchodziła na plac, rozległy się oklaski, a oczekujący na rozpoczęcie uroczystości wstali. Tragicznie zmarłych żegnali oprócz marszałka Sejmu, premiera i członków rządu, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, b. prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, byli premierzy Tadeusz Mazowiecki i Włodzimierz Cimoszewicz. Na placu Piłsudskiego powiewały biało-czerwone flagi, przyniesione przez tłumy uczestników uroczystości, wiele przepasanych było kirem. Były flagi Solidarności, portrety Lecha Kaczyńskiego, transparenty ze słowami pożegnania. Wiele osób płakało, trzymając się za ręce w geście jedności i solidarności. Nie było trumien; rodzaj ołtarza stanowiło olbrzymie płótno, na którym widniały czarno-białe fotografie 96 osób, które zginęły. Znajdowały się one bezpośrednio przy rozległym podium, którego centralnym elementem był biały krzyż. Zdjęcia pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich otoczono biało-czerwoną obwódką. - Stoimy tutaj, w tym miejscu uświęconym historią Warszawy, aby pożegnać wszystkich, którzy zginęli w katastrofie koło Smoleńska - mówił Komorowski. Jak dodał, niewiele jest takich chwil w dziejach narodu, w których wiemy i czujemy, że jesteśmy naprawdę razem. Podkreślił, że katastrofa pod Smoleńskiem do takich chwil należała. - Z drżeniem serca odczytujemy każde z 96 imion i nazwisk, z drżeniem serca wpatrujemy się we wszystkie z 96 fotografii ofiar - mówił. Marszałek przywołał słowa papieża Jana Pawła II wypowiedziane podczas pielgrzymki do ojczyzny, na placu Piłsudskiego. "Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi". - Pamiętamy, że ta modlitwa została wysłuchana, w ciągu następnych lat zrodziła się wolna Polska - zaznaczył. Ocenił, że stało się tak dzięki naszej wierze, nadziei i solidarności. Jak zaznaczył Komorowski, ofiary katastrofy wyruszyły do Katynia dla prawdy o tym miejscu. - W tych dniach wszyscy czuliśmy to samo i tak samo. Świat runął nam po raz drugi w tym samym miejscu świata - mówił. Podkreślił, że zginął, "wybrany przez naród" prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. - Trudno o bardziej dramatyczny symbol ciągłości polskich losów i walki o niepodległe państwo - oświadczył. Zapewnił, że Polacy łączą się w bólu z najbliższą rodziną prezydenta - córką Martą, ciężko chorą matką Jadwigą i bratem Jarosławem. Przypomniał także tragicznie zmarłą Annę Walentynowicz, która stała u zarania wielkiego ruchu polskiej Solidarności. Zwrócił uwagę, że Polska straciła dowódców Sił Zbrojnych. - Za wszystkich (zmarłych) wypowiadamy słowa "wieczne odpoczywanie racz im dać Panie" - mówił Komorowski. Jak dodał, te osoby są nam bliższe niż kiedykolwiek. Zapewnił, że pamięć o nich przezwycięży śmierć. Podkreślił, że Polska jest wdzięczna obywatelom Rosji, którzy spontanicznie okazywali współczucie oraz że doceniamy wyrazy współczucia, które do Polski płyną z całego świata. Marszałek wyraził też przekonanie, że oznacza to nie tylko współczucie, ale i zrozumienie tego, "dlaczego udawali się do Katynia jako pielgrzymi polskiej sprawy". Jak powiedział, wiedza o tym miejscu staje się wiedzą powszechną, a prawda o Katyniu "staje się własnością świata". Łamiącym się głosem, z trudem powstrzymując łzy, Maciej Łopiński wspominał, że Lech Kaczyński 10 kwietnia był tak jak każdego innego dnia na służbie Rzeczypospolitej; zmierzał do Katynia, aby oddać hołd ofiarom ludobójczego mordu sprzed 70 lat. Na tej drodze dosięgła go tragiczna śmierć. - Leszku, Leszku, słowa: "patriotyzm, pamięć historyczna, polska tożsamość" nie były dla Ciebie pustymi dźwiękami - mówił Łopiński. Przypomniał, że prezydent zaprosił swoich współpracowników do Belwederu, gdy opracowywał ostatnią wersję swojego wystąpienia, które miał wygłosić w Katyniu. - Powiedziałeś nam wtedy, że prawda o Katyniu jest fundamentem wolnej RP, tak jak katyńskie kłamstwo było fundamentem PRL-u. Powiedziałeś też, że racje nie są rozłożone równo, między wszystkie narody, że rację mają ci, którzy walczą o wolność, sam też walczyłeś o wolność - mówił Łopiński. Zwrócił się też z osobistymi słowami do żony prezydenta, która też zginęła pod Smoleńskiem: - Marylko, promieniowałaś ciepłem nie tylko na rodzinę, na nas wszystkich. Marylko, znałem Cię tyle lat, zawsze podziwiałem twoją mądrość, takt, niezależność poglądów. Podkreślił, że Rzeczpospolita delegowała do Katynia swoich najlepszych przedstawicieli. - Zginęliście na posterunku. Nie ma słów, żeby wypowiedzieć swój żal i ból - dodał. Łopiński, jak mówił, od początku wiedział, że Lech Kaczyński jest człowiekiem, na którym można polegać. - Umiałeś mówić poważnymi słowami o wielkich sprawach, ale miałeś też poczucie humoru, dystans do samego siebie. Byłeś dobrym, mądrym, otwartym, ciepłym człowiekiem - wspominał prezydenta. Podkreślił też, że współpraca z prezydenckimi ministrami była prawdziwym zaszczytem. Przemówienie zakończył słowami modlitwy: "Wieczne odpoczywanie racz dać im Panie". Po jego przemówieniu rozległy się oklaski.