Jeszcze kilka lat temu jedną z najgroźniejszych "bomb ekologicznych" w stolicy Podhala były całe tony amoniaku trzymane w zbiornikach i używane w systemie mrożenia tafli lodowiska. Od kiedy miasto zmieniło system i amoniak został zastąpiony bezpiecznym glikolem - zagrożenie zniknęło. Pozostają jednak - mimo że pod ścisłym nadzorem - potężne zbiorniki gazu propan-butan na terenie rozlewni Gaspolu w zachodniej, przemysłowej części miasta. Amoniak, gaz, farby i chemikalia Nieco mniejszym zagrożeniem - i jedynie w przypadku pożaru - są duże hurtownie farb i chemikaliów w tym samym rejonie. Nieraz natomiast dochodziło do skażeń biologicznych, wody i gleby - za sprawą działających w różnych miejscowościach powiatu, zwłaszcza w rejonie Czarnego Dunajca, ubojni bydła. Podobne zagrożenie stanowią fermy drobiarskie prowadzące nieprawidłową gospodarkę odpadami. Zdarzały się też wycieki do potoku Czerwonka na terenie Nowego Targu z miejscowej sortowni odpadów. Specjaliści z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego zarejestrowali cztery czynne składowiska odpadów niebezpiecznych. Jeden taki obiekt funkcjonuje w rejonie Bolesławia, drugi działa w Gorliach, w Tarnowie są dwa. Największą powierzchnię i pojemność mają składowiska tarnowskie, którymi zarządza tamtejsza Jednostka Ratownictwa Chemicznego. Wszystkie cztery obiekty są, według oficjalnej dokumentacji, zabezpieczone za pomocą środków technicznych i organizacyjnych. Rejestruje się wjazd na teren składowisk, ewidencjonuje się odpady. Ogień, toksyczne substancje i fala wybuchu Ogień, toksyczne substancje lub uderzeniowa fala wybuchu mogą wydostać się także z kilkunastu zakładów przemysłowych - przedsiębiorstw z kategorii "zakład o dużym ryzyku poważnej awarii przemysłowej". W rejestrze krakowskiej Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej znalazły się obiekty Synthos Dwory w Oświęcimiu, krakowski kombinat Arcelor Mittal, Rafineria Trzebinia, spółka Operator Logistyczny Paliw w Woli Rzędzińskiej, Zakłady Azotowe w Tarnowie Mościcach, Zakłady Chemiczne Alwernia, rozlewnia Gaspol w Nowym Targu, obiekty spółki Krak-Gaz w Bochni, Podziemny Magazyn Gazu Swarzów, Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław w Bukownie i spółka Bolesław Recycling z tej miejscowości. Do zagrożenia ludzi i środowiska może dojść nie tylko w wyniku awarii, służby rozważają też inny scenariusz - celowe działanie przestępcy. W dokumencie KW PSP zapisano hipotezę, według której toksyczny tritlenek arsenu może zniknąć z huty po kradzieży z włamaniem. Rozbrajanie ekologicznych bomb Dopiero teraz, po tragicznych wydarzeniach, mieszkańcy Trzebini zdali sobie sprawę z powagi sytuacji i niebezpieczeństwa, jakie groziło im przez wiele lat. Gdyby nie działania gminy, zbiornik "Górka" zawierający setki tysięcy skażonej cieczy też mógł wylać na miasto. Na szczęście dziś takiego ryzyka już nie ma. Od wielu lat Trzebinia stara się rozwiązać ekologiczny problem, jakim jest pomarglowe jeziorko - pozostałość po funkcjonujących tu kiedyś Zakładach Surowców Ogniotrwałych "Górka". Zagrożenie było realne Do 2008 roku istniało realne zagrożenie, że przeżarta tama nie wytrzyma naporu skażonej cieczy i wyleje ona na miasto, niszcząc domy, drogi i wszystko, co napotka na swojej drodze. Dziś, według oficjalnych danych, zagrożenia już nie ma. Rekultywacja nie została jednak zakończona. Jej I etap kosztował gminę 26 mln zł. Pieniądze pozyskano z Narodowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. To w dużej mierze zasługa burmistrza Trzebini Adama Adamczyka, który od lat zabiegał w ministerstwie środowiska i NFOŚ o pieniądze na ten cel. Jesienią tego roku gmina chce ubiegać się o kolejne 30 mln zł na to, by rekultywację dokończyć. W zbiorniku znajduje się niewielka ilość cieczy oraz toksyczny osad - tak samo niebezpieczny, jak szlam, który wylał się na Węgrzech. W Trzebini podobnie jak tam składowane były odpady pochodzące z produkcji glinu. Kraków też rozbraja bomby W Krakowie udało się rozbroić bombę ekologiczną, jaką były tzw. laguny osadowe w rejonie Oczyszczalni Płaszów. Ich rekultywacja była częścią wielkiego projektu krakowskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, do którego dołożyła się Unia Europejska (65 proc. pieniędzy pochodziło z unijnej kasy). - Przez 20 lat trafiały tam osady ściekowe. Teraz udało się zlikwidować zagrożenie i zmienić teren w rozległy trawnik. Prace objęły 18 ha. Na odpadach ułożono tzw. geomembranę i kilka warstw gleby. Zadbano też o odprowadzenie metanu, jaki może wytwarzać się na terenie danych lagun - poinformował Piotr Ziętara, rzecznik MPWiK. Łukasz Grzymalski, ASZ, LIZ Czytaj więcej: Przez nadmierną prędkość często giną zwierzęta Zdecydują po 22 października Stronnictwo prawie gotowe