Choć Paweł dorastał nad rzeką, przyznaje, że takiego tłumu ludzi spędzających tam upalne popołudnie dawno nie widział. Nad Dunajec poszedł z kolegami i chwilę po wejściu do wody usłyszał krzyk kobiety: "ratujcie, ludzie się topią!". - Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem, że kilka metrów ode mnie, bliżej brzegu od strony Starego Sącza, z wody wystają ręce - opowiada 19-letni Paweł Wilczyński. - Gdy tam podpłynąłem, zobaczyłem mniej więcej dziesięcioletniego chłopca walczącego z nurtem. Krzyknąłem, żeby chwycił mnie za ramiona i wspiął się na moje plecy, to go zabiorę do brzegu. Kłopot w tym, że tonął nie tylko on, ale także starszy chłopak. Myślę, że mógł mieć osiemnaście, może dziewiętnaście lat. Musiałem pomóc obu, choć starszy stwarzał pewne zagrożenie, bo objął mnie za brzuch i zaczął ciągnąć na dno. Spodziewałem się tego, bo tonący, panicznie walczący o życie, często właśnie tak się zachowują. Z takim obciążeniem, walcząc z wirami i ciężarem dwóch ciał, Paweł Wilczyński płynął do brzegu. Dawno już stracił grunt pod nogami, bo w miejscu, do którego musiał dopłynąć Dunajec jest głęboki na dwa i pół metra. Starał się o tym nie myśleć. Gdy cała trójka była już bezpieczna, do ratownika podbiegł jakiś starszy mężczyzna i pomógł wyciągnąć na brzeg niedoszłych topielców. Nie bardzo wiedzieli, co się z nimi dzieje. Byli w szoku, a starszy ciężko oddychał. Dlatego ktoś wezwał pogotowie, które udzieliło im pierwszej pomocy. Paweł Wilczyński nie wie, komu uratował życie. Obu tonących widział po raz pierwszy w życiu. Stres poczuł dobrą godzinę po zdarzeniu, bo chwilę po tej niespodziewanej akcji ratunkowej po prostu wskoczył do wody, żeby popływać. - W końcu właśnie po to tam poszedłem, a pogoda była wprost wymarzona - żartuje. - Koledzy mówili, że jestem bohaterem, ale to gruba przesada. Zrobiłem to, co do mnie należało. Pływam od dziecka, a kiedyś myślałem nawet, żeby zrobić kurs ratownika. Uwielbiam wodę, więc nad Dunajcem spędzałem prawie każde wakacje. Podglądałem pływaków w telewizji i potem starałem się naśladować ich ruchy. Tym sposobem nauczyłem się pływać. Paweł Wilczyński chodzi do Technikum Budowlanego w Nowym Sączu. We wrześniu rozpocznie naukę w klasie maturalnej. W sobotę wrócił do domu z Wrocławia z miesięcznego kursu na operatora wózka widłowego. Następnego dnia poszedł nad rzekę. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu przechytrzyć śmierć, o którą otarli się dwaj tonący ludzie. - Dunajec jest zdradliwy - twierdzi Paweł Wilczyński. - Mocne wiry potrafią być groźne nawet dla doświadczonych pływaków. Rok temu niedaleko stąd utonął maturzysta. Mieszkał kilkaset metrów od rzeki. Wszedł do wody i doznał szoku termicznego. W jego przypadku pomoc nadeszła za późno. SZEL