Tydzień temu, na wniosek zarządcy, czyli STBS, prokurator wraz z i grupami szturmowymi straży granicznej, wszedł do mieszkań, by zarekwirować urządzenia doprowadzające gaz z butli do kuchenek. Ludzie przyznają, że przepisy nie pozwalają im na korzystanie, tak jak to czynili bez przeszkód 15 lat, z 11 - kilogramowych butli na propan-butan, gdyż blok nie ma odpowiedniej wentylacji. - Tyle lat im to nie przeszkadzało, a teraz nagle taka akcja - nawiązuje do interwencji policji jedna z mieszkanek Małgorzata Basta. - Ale to nieprawda, że nie możemy gotować na mniejszych butlach, jak mówi zarządca. Skoro urzędnicy są tak skrupulatni, to my też będziemy. Zwróciliśmy się do straży pożarnej o całościową kontrolę stanu bezpieczeństwa przeciwpożarowego, o sprawdzenie, ile tu jest gaśnic i co tu robi łatwopalne gumoleum na klatkach schodowych. Druga z mieszkanek, Monika Iwanowicz zapoznała się dokładnie z przepisami rozporządzenia ppoż. wydanymi przez resort spraw wewnętrznych. - Możemy używać butli do wagi 5 kg - mówi pani Monika - mówi o tym rozporządzenie w rozdziale 3 paragraf 7 punkt 5. Ale skoro nam się zabrania używania gazu w mieszkaniach, to zrobiliśmy akcję protestacyjną pod blokiem. - Byłem nad morzem, gdy wtargnęła do mnie policja - mówi dozorca domu Jerzy Michalik. - To nie do pomyślenia, jak nas potraktowali. I zarządca i władze miasta. W tym bloku mieszka około setki dzieci. Niektóre są poważnie chore. To jest sprawa dla rzecznika praw dziecka. Nie mamy kuchenek elektrycznych, na których każe się nam gotować, bo ich nie było od początku, gdy zasiedlaliśmy mieszkania w 1995 roku. U mnie w mieszkaniu był tylko bojler i gniazdka elektryczne. Kuchenki gazowe kupowaliśmy sami, a kilka lat temu obecny zarządca kazał nam je wymieniać na nowe, bo jego zdaniem zagrażały bezpieczeństwu. Więc wtedy gaz nie przeszkadzał. O świtu przyrządzano w namiocie pod blokiem zupę pomidorową i fasolkę, którymi to potrawami raczył dzieci jeden z lokatorów, Dariusz Iwanowicz. Frontowa ściana bloku zawieszona została transparentami o treści: "Bloki dostosujcie do mieszkańców, a nie mieszkańców do bloku, żądamy od władz godnych warunków dla nas i dla dzieci, zwierzęta mają godniejsze warunki niż my, mieszkańcy bloku komunalnego". Wojciech Chmura nowysacz@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej we wtorkowym "Dzienniku Polskim": "Rogate ranczo" - co dalej? "Nie" dla Jeziora Wadowickiego Domy są w niebezpieczeństwie