Przestrzeganiu tego zakazu miały służyć istniejące do niedawna fizyczne przeszkody. W najgorszej sytuacji znalazł się Janusz Ochel, do którego domu można dojechać tylko korzystając z prywatnej drogi, a zabrania mu tego nawet prawomocny wyrok sądu. Właściciele odciętych od świata pól uprawnych i łąk są mocno rozgoryczeni. Wyliczają jak długo ich rodzice i dziadkowie korzystali ze wspólnie utwardzanej i naprawianej drogi, która w większej części należy do gminy Bochnia. Tylko "strategiczny", bo łączący się z drogą asfaltową, odcinek o powierzchni 16 arów jest prywatny. Kiedyś był on także we władaniu gminy, lecz na wniosek właścicieli został im zwrócony. Starostwo nie zgodziło się natomiast na ich wniosek w sprawie zmiany drogi na użytek rolny uzasadniając to tym, iż działka posiadająca utwardzone kamieniem koleiny i wraz z 15 innymi działkami tworzy "drogę dojazdową do gruntów rolnych i leśnych, łącząc się z drogą nr 71". Z wypowiedzi Renaty Dąbrowskiej, Kazimierza Kleszcza, Marty Cygan, Elżbiety Stachowicz i Aleksandra Ochla, którzy wczoraj rano pokazali przedmiot sporu, wynika, że sytuacja zaogniła się w czerwcu. Po tym, gdy właściciele drogi uzyskali korzystny dla nich wyrok Sądu Okręgowego w Tarnowie, a wójt gminy Bochnia odmówił przejęcia całej drogi... Wyrok dotyczył sporu pomiędzy Januszem Ochlem, a właścicielami drogi, którzy w maju ubiegłego roku wystąpili przeciwko niemu, domagając się m.in. zakazania mu chodzenia i jeżdżenia po ich drodze oraz utwardzania jej. W czerwcu doszło do zawarcia ugody przed Sądem Rejonowym w Bochni, na mocy której powodowie wyrazili zgodę na to, by pozwany mógł dochodzić lub dojeżdżać ich drogą do swej nieruchomości. W zamian Janusz Ochel zobowiązał się zwracać uiszczane przez nich należności podatkowe. Zgody jednak nie było, gdyż właściciele zarzucili mu łamanie warunków porozumienia (miał wozić kamień do utwardzania nawierzchni) i wnieśli apelację do Sądu Okręgowego. Ten zaś uznał, że powodowie wskazali, iż postępowanie pozwanego zwalnia ich z obowiązków wynikających z ugody i Janusz Ochel utracił legitymację do korzystania z ich nieruchomości. Natomiast wójt Jerzy Lysy uprzejmie go poinformował, iż przedmiotowa nieruchomość stanowi własność osób fizycznych, a tym samym gmina nie ma podstaw prawnych do jej przejęcia w zasoby mienia komunalnego. Żadna z osób, które wczoraj - nie do końca legalnie - weszły na prywatną drogę, nie kwestionowała stanu faktycznego. Nikt nie potrafił jednak zrozumieć, dlaczego został zostawiony sam z takim problemem. Ludzie mówili m.in. o karetce pogotowia niemogącej dojechać do osoby, która niedawno uległa wypadkowi w jednym z odciętych od świata domów i tym, że nie mogą zwieźć siana ze swojej łąki... Przemysław Konieczny bochnia@dziennik.krakow.pl