Kiedy na początku stycznia rejon prześladowały awarie prądu wywołane osiadającą szadzią, okazało się, że brakuje agregatów dużej mocy, które są w stanie zasilić stacje pomp. Część udało się pożyczyć z innych gmin. Ponieważ to nie wystarczyło, poproszono o pomoc wojsko. Do Olkusza przyjechało 15 żołnierzy i przywiozło z sobą dziewięć agregatów dużej mocy. Mieszkali tam przez pięć dni. Dwa agregaty przewieziono do gminy Trzyciąż, gdzie dzięki nim uruchomiono przepompownię wody. Kolejny trafił do gminy Olkusz i przez jeden dzień był wykorzystywany do zasilania w prąd przepompowni na Parczach. Kiedy usunięto awarie zasilania, wojsko wyjechało, a potem przysłało pisma, że trzeba płacić. - Z jednej strony czyta się, że wydajemy jako państwo 1,3 mld zł na naszą misję wojskową w Afganistanie, której głównym celem jest pomoc ludności cywilnej, ale kiedy wojsko w kryzysowych sytuacjach pomaga ludności cywilnej w kraju - trzeba za to płacić - dziwi się Roman Żelazny, wójt gminy Trzyciąż. Komentuje, że to tak, jakby państwowa straż pożarna wystawiła wójtowi rachunek za to, że pomagała w walce z powodzią czy pożarem na terenie gminy. - Do nas także trafiło pismo z informacją, że mamy zapłacić za utrzymanie żołnierzy, ale nie wiemy ile, bo nadal nie przyszedł rachunek. Kiedy zwracaliśmy się do wojska, było dla nas naturalne, że w takich nadzwyczajnych okolicznościach obywatele i samorządy mogą liczyć na pomoc. Nikt nas nie poinformował, że trzeba będzie zapłacić - mówi Jarosław Medyński, rzecznik olkuskiego Urzędu Miasta i Gminy. Z pisma, które trafiło do olkuskiego magistratu wynika, że gminy muszą ponieść koszty utrzymania żołnierzy, gdyż przepisy nie pozwalają, aby wojsko wykonywało takie usługi nieodpłatnie. Tymczasem władze gmin same liczą, że ktoś pokryje im straty i koszty, jakie poniosły podczas prawie trzech tygodni klęski żywiołowej. Władze Wolbromia wyliczyły, że koszty, jakie poniosły na zakup agregatów i pił spalinowych oraz paliwa, wynajęcie pojazdów, posiłki regeneracyjne, ekwiwalenty dla strażaków z OSP czy godziny nadliczbowe pracowników wodociągów to ponad 295 tys. zł. O zwrot tych kosztów zwrócono się do wojewody. Z kolei do marszałka trafiło pismo z prośbą o pomoc w usunięciu strat w mieniu gminnym, jakie spowodowały awarie prądu. Straty wyliczono na ponad 522 tys. zł, z czego najwięcej, bo prawie 461 tys. zł, dotyczy zniszczeń dróg gminnych spowodowanych przez ciężki sprzęt. Do wczoraj obydwa pisma pozostały bez odpowiedzi. Jacek Sypień jacek.sypien@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Krakowski Zakrzówek bez ochrony Recykling albo zasypie nas góra śmieci Gdy duch prowadzi, trzeba śpiewać