Nie mają swojego służbowego auta burmistrzowie m.in. Wadowic, Wieliczki, Olkusza, Bochni i Chrzanowa. - Nie potrzebuję go, bo oszczędzam. Jeżdżę służbowo do Krakowa i Warszawy, ale do tego auto nie jest mi potrzebne - przyznaje Ewa Filipiak, burmistrz Wadowic. Jeśli wyrusza w delegacje, to korzysta z własnego wozu - toyoty yaris. Z własnego, prywatnego pojazdu kia sorento korzysta też burmistrz Suchej Beskidzkiej, Stanisław Lichosyt. - Mamy samochód służbowy do dyspozycji całego urzędu. Korzysta z niego burmistrz, ale i inni pracownicy - mówi z kolei kierowca z Urzędu Gminy Wieliczka. Tanimi samochodami jeżdżą prezydenci. Włodarz Krakowa, Jacek Majchrowski, porusza się pięcioletnim audi A6, wycenianym dziś na 35 tys. zł. Przejechano nim tylko 130 tys. km. Prezydent Tarnowa Ryszard Ścigała śmiga renault laguną, rocznik 2004, z przebiegiem 141 tys. km, który 4 lata temu nabyto za 83 tys. zł. Najgorzej wozi się Ryszard Nowak, prezydent Nowego Sącza, bo 9-letnią renault laguną, która ma 330 tys. km na liczniku i jest warta 10 tys. zł. Na tym tle imponująco wygląda 4-letnia skoda superb burmistrza Brzeska Grzegorza Wawryki za 75 tys. zł, z przebiegiem 65 tys. km. - Auto służbowe dostałem w spadku po poprzednim burmistrzu. Ma już kilka lat, ale jest dość wygodne i dobrze mi służy - mówi Wawryka. Drogo wożą się także burmistrz Limanowej Marek Czeczótka - land roverem freelanderem za 50 tys. zł, burmistrz Gorlic Kazimierz Sterkowicz toyotą avensis z 2007 r. za 85 tys.zł oraz burmistrz Miechowa Krzysztof Świerczek, który od br. jeździ skodą octavią za blisko 50 tys. zł. Przejechał nią 294 tys. km. Skodę lubi też burmistrz Proszowic, Jan Makowski. Jeździ nówką za 74 tys. zł.