36-latka w skradzionym audi namierzyli funkcjonariusze przy ul. Kapelanka. Kiedy chcieli go zatrzymać, ten wcisnął gaz do dechy i zaczął uciekać. Policjanci ruszyli za nim w pościg. Złodziej porzucił samochód nad brzegiem Wisły przy ul. Praskiej i bez chwili zastanowienia wskoczył do rzeki. Woda okazała się być zbyt zimna na kwietniową kąpiel. Po kilku minutach pływania mężczyzna zrezygnował z ucieczki i sam zawrócił w stronę brzegu. Tam czekali już na niego policjanci z kajdankami. 36-latek z Krakowa jest dobrze znany policji, był już wcześniej notowany za kradzieże, a nawet poszukiwany, bo nie powrócił z przepustki do więzienia. Plaga kradzieży aut w Krakowie Tego samego dnia krakowscy policjanci rozbili grupę złodziei kradnących samochody. Tylko w ciągu marca szajka mogła skraść nawet 20 samochodów. Z parkingów ginęły auta raczej kilku- i kilkunastoletnie. Auta ładowane były na wypożyczone lawety, wywożone do dziupli w okolicach Tarnowa, a tam rozbierano je na części. Metalowe resztki "szły" na złom. Złodzieje kradli samochody o różnych porach, czasami nawet w biały dzień. Jeździli po Krakowie, wybierali auto i od razu ładowali je na lawetę.