- Najpierw robi się interesy, później walczy się na sprzęt. Interesy zawsze biorą górę - mówi Marcin, kibic Wisły z drugiego szeregu, zadymiarz. Sprzęt to zwykle: nóż, maczeta, tasak i siekiera. Interesy są wszędzie takie same - handel prochami, kontrabandą, włamy. W ubiegłym tygodniu krakowska policja rozbiła gang rekrutujący się m.in. z szalikowców Białej Gwiazdy, którzy rozprowadzali narkotyki wśród kolegów na wiślackim stadionie. Bywa jednak, że interesy robią nawet najbardziej zaciekli wrogowie. Prawie każdy mecz kończył się zadymą Krakowscy pseudokibice jako pierwsi w Polsce okryli się ponurą sławą nożowników. Zaczął "Jude gang", bojówka Cracovii. Ale na rewanż Sharksów - gangu Wisły - nie trzeba było długo czekać. W latach 90. prawie każdy mecz na stadionach po przeciwnych stronach Błoń kończył się zadymą. Rachunki wyrównywano na osiedlach. W innych miastach było podobnie, tyle że tam kibice zawierali nieformalne porozumienia, że bójki - owszem, ale bez noży i tasaków. Na ustawkach, czyli umawianych walkach, w przeciwieństwie do stadionowych potyczek, miały obowiązywać zasady. Ekipy spotykały się w ustronnym miejscu. Ustalały wcześniej liczbę osób biorących udział w bójce oraz czas jej trwania. Walka miała być honorowa: na gołe pięści, bez sprzętu. W Krakowie czystej walki nie było. Niby umawiali sześciu na sześciu, ale jak przychodziło do walki, to zza krzaków wyskakiwało kolejnych pięciu. Nie ma znaczenia czy kibic, czy nie Później zaczęły się wjazdy. Ekipa wpadała z zaskoczenia na osiedle rywali i szukała wrogów. Przykłady: Czerwiec 2003. 17-latek pobity śmiertelnie w Nowej Hucie. Wracał z dyskoteki, zapytano go, gdzie mieszka. Odpowiedział - osiedle Na Lotnisku. To osiedle opanowane przez Wisłę. Bili kibice Cracovii. Sierpień 2003. 23-letni Filip ginie na nowohuckim osiedlu Strusia, bo znów źle odpowiada na pytanie, komu kibicuje. Wrzesień 2003, osiedle Kalinowe. Kamil, 19-letni student AGH, dostaje cios siekierą i kilka pchnięć nożem. Biją kibice Cracovii, którzy chcą się zemścić za wcześniejszy wjazd wiślaków na "swój" teren. Nie ma znaczenia, że Kamil nie interesuje się piłką. Październik 2004, osiedle Dąbie, ul. Szafera. 17-letni Paweł, ps. Fujin, wiślak, ginie od ciosów nożem na ławce pod blokiem, w którym mieszka. Kilka tygodni wcześniej jego grupa zaatakowała nożami kibica Cracovii. To zemsta. Maj 2005. Pięciu wiślaków rusza na osiedle Albertyńskie, żeby "upolować jakiegoś Żyda". Spotykają 18-letniego chłopaka, który przyjechał z Niemiec w odwiedziny do ojca. Atakują nożem. Śmiertelny cios zadaje rówieśnik ofiary. I tak dalej, aż do dzisiaj. Bojówki przekształcały się w gangi W tym czasie bojówki zaczęły wchodzić w przestępcze interesy. Młodzi wojownicy początkowo byli narybkiem dla "ludzi z miasta". Chcieli brać z nich przykład, nobilitowało ich, gdy gangsterzy zatrudniali ich w charakterze ochroniarzy, wykorzystywali do przestępczych porachunków. Później sami pseudokibice zaczęli tworzyć własne grupy. - Stadion to narybek. Nie tak wprost, że ktoś podchodzi i werbuje. Ale jak jest grupa podporządkowana, w której kilka setek jest gotowych do skrzyknięcia, to zawsze można z niej coś wyłowić. Stopniowe przekształcanie się bojówek w gangi - to ostatnie 10 lat. Na stadionie to było wyraźnie widać. Czasem nie dało się wprost powiedzieć, ale pewne rzeczy były niemal oczywiste. Wiadomo było: kto, jak, gdzie i z kim. Tylko policja długo tego nie zauważała - mówi były działacz jednego z krakowskich klubów. Policja przyznaje: - Rzeczywiście, problem przestępczości wśród pseudokibiców zbyt długo postrzegany był wyłącznie w kategorii chuligańskich wybryków: - zadym, bójek, ustawek - mówi policjant z krakowskiego CBŚ. - Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się, kiedy krakowskie grupy zaczęły używać niebezpiecznych narzędzi i popularne stało się "dziobanie" po pośladkach i po udach - do pierwszej krwi. Kiedy małe noże zastąpiono większymi narzędziami, wiedzieliśmy, że to już nie są żarty. Tym bardziej że pokrzywdzeni nie chcieli zeznawać i często mówili "zraniłem się sam". Wciąż były to jednak porachunki między pseudokibicami. Teraz już nie ma wątpliwości, że to zwyczajna bandytka i trzeba z nimi walczyć takimi samymi metodami, jak z każdą inną przestępczością zorganizowaną. Klub szantażowany przez bojówkarzy Kluby też stosowały różne taktyki. Większość udawała, że nie widzi problemu, inne szły na układy z kibolami, tylko nieliczne zdecydowały się na walkę. - Jedyne, co może zrobić klub w takiej sytuacji, to zbudować mur i nie wpuszczać za niego bandyty. Bo to tak, jakby zaprosić go do własnego domu. Spoufalanie się jest niebezpieczne w dłuższej perspektywie. Na szczęście jeszcze kilka lat temu wyraźnych roszczeń z ich strony nie było - mówi były działacz Cracovii. Pojawiły się jednak w Wiśle. Jerzy Jurczyński, były wiceprezes Białej Gwiazdy, w październiku 2006 r. ujawnił w mediach, że pracownicy klubu są szantażowani przez stadionowych bojówkarzy. "Przekazywaliśmy tym osobom 150 wejściówek na każdy mecz, które były potem sprzedawane po kilkadziesiąt złotych w okresie, gdy obowiązywał nas zakaz sprzedaży biletów" - mówił. Dlaczego? "Dla świętego spokoju, dla własnego bezpieczeństwa. Cały czas ulega się szantażowi". "Ulegaliśmy pewnym groźbom..." Mówił też o próbach wymuszenia biletów na zagraniczne wyjazdy i o haraczu. "Pewne osoby chciały wprowadzić do klubu własnych przedstawicieli, twierdząc, że są niezadowoleni z obecnej firmy cateringowej. Traktujemy to jako próbę wymuszenia, a takich zjawisk nikt już więcej nie będzie akceptował. Jestem przerażony faktem, że na naszym stadionie istnieje grupa, która zastrasza ludzi chcących wspierać Wisłę w trakcie meczu. Zrobimy wszystko, by takie sytuacje nie miały miejsca. Do tej pory ulegaliśmy pewnym groźbom. To była praca pod presją. Chcieliśmy uniknąć sytuacji, w których owa grupa zrobi coś, co może spowodować walkower czy jakiekolwiek inne sytuacje szkodliwe dla Wisły. Postanowiliśmy jednak, że nie będzie więcej darmowych wejściówek dla wybranych. Koniec rozmów z ludźmi, którzy twierdzą, że w razie odmowy dojdzie do zadymy czy innych wydarzeń" - zapewniał. Wcześniej jednak on sam wychwalał inicjatywę rekrutowania stewardów spośród chuliganów. Pilnowanie przez nich porządku na stadionie szybko zostało skompromitowane, gdy pobili jednego z niesfornych kibiców. Dyskutuj na forum na temat pseudokibiców