Sprawą zajęła się prokuratura. Komendant powiatowy policji, Mariusz Wacław, zapewnia, że wszystkie procedury nadzoru nad zatrzymanym były dochowane. Czorsztynianin został zatrzymany w poniedziałek wieczorem, po awanturze z żoną i z gośćmi hotelowymi w pensjonacie, którego jest współwłaścicielem. W komendzie potraktowano go tak, jak traktuje się wszystkich zatrzymanych do wytrzeźwienia, zabierając mu wszystkie przedmioty, jakimi można spowodować uszkodzenia ciała, z paskiem i sznurówkami włącznie. Po osadzeniu w celi dyżurny funkcjonariusz miał obowiązek co pół godziny sprawdzać przez wizjer, co się dzieje z zatrzymanym. W czasie, kiedy doszło do tragedii, policjant zrobił to nawet wcześniej, bo po 15 minutach, w związku z potrzebą osadzenia w celi jeszcze jednej osoby. - Mężczyzna był sprawdzany o 1 w nocy, a o 1.15 dyżurujący policjant zauważył, że nie żyje - mówi komendant Mariusz Wacław. - Był odwrócony twarzą do ściany. Leżąc na łóżku, zacisnął sobie skarpetkę na szyi. Pogotowie przyjechało bardzo szybko, ale reanimacja nie miała już szans powodzenia. Na razie nie wiemy, czy kiedyś wcześniej próbował się targnąć na życie. Tego samego dnia inny mężczyzna - tym razem z Nowego Targu - zadzwonił na policję, informując o samobójczym zamiarze. Mówił, że skłoniły go do tego problemy, z jakimi się boryka, a dzwoni, bo "nie chciałby za długo wisieć przy drodze"... Niedoszłego samobójcę policja dość szybko odnalazła, zapobiegając kolejnej tragedii. ASZ