Do zdarzenia doszło równo dwa lata temu, 27 września 2002 roku, w centrum Krakowa. Powodem zbrodni była - jak ustaliła prokuratura - nienawiść zabójcy do sąsiadów, którzy wcześniej kupili mieszkanie w jego kamienicy. Zabójca po przegranej z nimi rozprawie sądowej wrócił do domu, przygotował broń i czekał na ich powrót. Kiedy sąsiedzi pojawili się przed swoimi drzwiami, zaczął do nich strzelać. Na miejscu zginął Artur R. i jego ojciec. Siedem kul dosięgło też Agnieszkę R., żonę Artura. Kobieta przeżyła, ale do dzisiaj z powodu obrażeń porusza się na wózku inwalidzkim. Prokurator żądał dla oskarżonego dożywocia i taki też wyrok usłyszał morderca. Sędzia uzasadniając werdykt powiedział, że Andrzej K. nie szanuje ludzkiego życia i żadnych norm, a pomimo upływu trzech lat dalej nienawidzi swoich ofiar i ich rodziny. W opinii biegłych, mężczyzna jest niebezpieczny dla innych, a dla osiągnięcia swoich celów nie zawaha się ponownie zabić. Sąd zastrzegł w wyroku, że oskarżony może ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie dopiero po 35 latach. Pozbawił go także na 10 lat praw publicznych. Wyrok jest nieprawomocny.