W podobnych przypadkach osoby pozbywające się odpadków zwykle mają przecież absolutną pewność, że ich czyn pozostanie niezauważony. Liczą na totalną bezkarność. Przecież wystarczy, gdy już się ściemnia, podjechać pod cudzy śmietnik, jeszcze parę szybkich kroków, zamaszysty ruch i pękate worki lądują w kubłach. Albo i obok. Problem z głowy. Sprawa wydaje się załatwiona. Do następnego razu... Również mieszkańcy Suchej Beskidzkiej od dawna skarżą się, że wiele osób spoza ich miasta, przy okazji wizyty w stolicy powiatu, przywozi ze sobą śmieci, które następnie bezwstydnie podrzuca do któregoś z kontenerów. Chodzi tu przede wszystkim o kontenery na śmieci posegregowane, bo tylko takie jeszcze pozostały w Suchej. Na przykład do kontenerów przy ul. Role regularnie trafiały śmieci nieposegregowane. Co gorsza, ci, co je tam podrzucali, specjalnie nawet nie fatygowali się, aby je wrzucić do pojemnika. Praktycznie codziennie rano pod kontenerami stały reklamówki i worki pełne nieposegregowanych odpadów. Sprawcy długo pozostawali nieznani. Do czasu. Miarka najwyraźniej się przebrała. W końcu jeden z poirytowanych mieszkańców postanowił na nich "zapolować". Obywatelska czujność została w tym przypadku nagrodzona. Co prawda nikogo nie złapał za rękę, ale zdążył jednak zapamiętać numery rejestracyjne odjeżdżającego spod kontenera samochodu... Sprawa potoczyła się już później wartko. Spisane numery przekazał bowiem suskim strażnikom miejskim. Natomiast ci wezwali właściciela pojazdu do swojej siedziby. Przybyła na drugi dzień kobieta nie kryła zaskoczenia takim rozwojem wypadków. Zawstydzona, przyznała się do winy. A w zamian została ukarana 200 zł mandatem. - Niech to będzie przestroga dla innych, którzy podrzucają śmieci do naszych kontenerów i śmietników - wojowniczo ostrzegają mieszkańcy w Suchej Beskidzkiej. GM