Do tragedii doszło w rejonie Czerwonego Prądnika, w okolicy Parku Wodnego. - Z pierwszych ustaleń wynika, że na 17-latka, który wracał z kolegą z dyskoteki, napadło kilka osób. Koledze udało się uciec i zawiadomił policję. Kiedy przyjechała policja, na miejscu była już karetka pogotowia. Lekarz stwierdził zgon - powiedziała Sylwia Bober, rzecznik małopolskiej policji. Przyczyny zgonu 17-latka ustali sekcja zwłok. Policja bada okoliczności zdarzenia. - Doszło do jakiejś rozmowy, do jakiejś wymiany zdań. Następnie posypały się ciosy. Jeden z tych napadniętych zdołał uciec. Drugi został. Kiedy jego kolega wrócił, znalazł ciało - mówi Dariusz Nowak z małopolskiej policji. Sprawców było 4 lub 5. - Wydaje się, że tutaj nie było żadnego wyraźnego motywu. Prawdopodobnie żadna odpowiedź nie była dobra. Bez względu na to co tamci by powiedzieli, wszystko było złe - dodaje Nowak. Policjanci szukają świadków, którzy mogli widzieć całe zajście.