Swoje zrobi też modernizacja zakopianki - szerszą szosą do miasta przyjedzie jeszcze więcej aut. Grupa zakopiańskich radnych chce, wzorem innych europejskich miast, zamknąć centrum dla zmotoryzowanych turystów - pisze "Gazeta Krakowska". Władze miasta nie są jednak aż tak radykalne. Planują jedynie budowę wielopoziomowych parkingów i wskazują na stadion przy ul. Orkana oraz obecne parkingi przy al. 3 Maja. - Nadziemne czy podziemne parkingi nie rozwiążą niczego - krytykuje pomysły burmistrza radna Renata Szych. - Miasto ma ograniczoną powierzchnię. Jeśli nawet wytyczymy nowe miejsca postojowe, to i tak szybko się zapełnią. Szlaban na Ustupie? Pierwsze projekty zamknięcia Zakopanego dla samochodów pojawiły się w latach 70. XX wieku. Przy wjeździe, na Ustupie, miały powstać parkingi, a dalej turyści korzystaliby z komunikacji miejskiej. Realia PRL-u oraz ograniczone możliwości PKS-u, który nie dawał sobie rady z wożeniem mieszkańców, a co dopiero mówić o turystach, spowodowały, że pomysł upadł. - Niewydolność komunikacyjna dotyczy całego Podhala - uważa radna Szych i myśli o ograniczaniu ruchu również w Poroninie, Małem Cichem i Murzasihlu. Jej zdaniem, tylko zakaz ruchu poprawi sytuację. - Nasze miasto nie jest z gumy! - mówi. - Chcemy przecież, by turystom wypoczywało się u nas lepiej. Żeby nie stali w korkach i nie wdychali spalin zamiast górskiego powietrza. Nierealny pomysł Burmistrz Janusz Majcher jest sceptyczny. - Trzeba pamiętać, że Zakopane jest tak dużą aglomeracją, iż nie ma szans na skuteczne ograniczenie ruchu. Proszę policzyć, ile po ulicach jeździ samochodów dostawczych czy aut mieszkańców. Pomysł radnych jest nierealny - krzywi się. W najbliższym czasie nikt zatem nie postawi szlabanów na rogatkach, choć urzędnicy nie ukrywają, że coś z tej idei można zastosować w praktyce. - Jestem za budową na obrzeżach miasta kilku sporych parkingów dla turystów - przyznaje burmistrz. - Zamiast zakazywania wjazdu wolę zaś zachęcanie. Zamiast kija - marchewkę. Na zachętę np. można by wprowadzić bezpłatne miejsca postojowe na peryferiach Zakopanego. W centrum za parking już teraz płaci się dużo, a będą jeszcze wyższe stawki. Jak w Wenecji? Zdaniem burmistrza, można by uruchomić darmowy transport z odległych parkingów np. do Kuźnic czy pod Krokwię. Jednak aby miasto zamknąć dla zmotoryzowanych przybyszów, trzeba by im zapewnić zastępczą komunikację. A tej tak naprawdę nie ma. Od dawna mówi się jedynie o budowie kolejki naziemnej lub gondolowej. Dziś pewna metoda podróżowania to wciąż własne auto albo jeden z setek prywatnych busów. Zwolennicy zamknięcia Zakopanego nie składają broni. - Musimy patrzeć perspektywicznie. Warto już teraz zastanowić się, jak rozwiązać paraliż komunikacyjny. I trzeba to zrobić kompleksowo, podobnie problemy mamy np. na drodze do Morskiego Oka. Drzewa w Zakopanem już giną od nadmiaru spalin - podkreśla radna Szych, która zamierza wzorować się na Wenecji. Turysta chcący wjechać do centrum tego włoskiego miasta musi zapłacić 250 euro.