Reporterzy obserwowali wieczorne nagranie na krakowskim Kazimierzu. Kilku funkcjonariuszy zabezpieczało teren, nie wpuszczając przechodniów na ul. Kupa, gdzie stały dwa radiowozy. Można odnieść wrażenie, że to policyjna akcja na miejscu przestępstwa... - Czy policja zamiast grać w filmach nie powinna bardziej przyłożyć się do patrolowania ulic? - pyta Czytelnik. - Czy wykorzystywanie policji i radiowozów do takich celów jest właściwym rozwiązaniem? - Wszystko odbywa się zgodnie z prawem - twierdzi Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. - Funkcjonariusze zabezpieczający teren zatrudnieni są na umowę zlecenie przez producenta, robią to po godzinach pracy. Za wynajem radiowozów producent też płaci. Dariusz Nowak zaznacza, iż wykorzystywanie na planie filmowym radiowozów nie sprawi, że gdzieś nie pojedzie policyjny samochód, bo tych jest więcej i zawsze są jakieś w rezerwie. Rzecznik przyznaje, że funkcjonariusze pracują na planie filmowym "kilka razy w miesiącu". - Można takie programy potraktować nawet jako pozytywny PR - mówi Adam Rapacki, typowany na wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, który ma odpowiadać m.in. za służby mundurowe. -Jeśli media skupiają się raczej na wpadkach policji, jej błędach, to każde pokazanie jej skuteczności trzeba przyjąć z uznaniem. Oczywiście wszystko musi odbywać się bez uszczerbku dla zapewnienia bezpieczeństwa obywateli, policjanci nie mogą tego robić na służbie, a wszystko musi być precyzyjnie rozliczone. A jednak... Czy Policja jest firmą od wypożyczania radiowozów? - zastanawia się "Dziennik Polski". Czy jest agencją statystów? Czy jest instytucją organizującą plenery filmowe i rekwizyty? Najlepszy nawet film o policjantach nie zastąpi ich na ulicach Nowej Huty, czy Kozłówka. Niech policjanci tam dbają o swoją reputację. Więcej - w dzisiejszym "Dzienniku Polskim"