Mężczyzna został napadnięty i pobity przez dwóch nastolatków około godziny 15 na placu pod Halą Targową w Krakowie - poinformowało radio TOK FM. Zadane tulipanem (ubitą butelką) ciosy w brzuch były tak dotkliwe, że poszkodowany stracił przytomność i przez kilka godzin leżał na jednej z uliczek. Gdy się ocknął zorientował się, że zrabowano mu zarówno dokumenty, jak i portfel i telefon. Na szczęście (?!) o własnych siłach zdołał dotrzeć do najbliższego szpitala - Kliniki Nefrologii przy ulicy Kopernika 15. Tyle tylko, że tam zamiast pomocy, miał usłyszeć od portierki następujące słowa: "Pan nie może tu być, proszę wyjść". Z relacji poszkodowanego wynika, że nie tylko pokazywał kobiecie zakrwawiony brzuch, ale podkreślał również, że brakuje mu już siły na dalsze poszukiwania ratunku. Recepcjonistka jedynie miała wskazać mu placówkę Czerwonej Chirurgii przy ulicy Kopernika 21. Jak było naprawdę? Rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego twierdzi, że z informacji, którymi dysponuje szpital wiadomo, że mężczyzna zwrócił się do portierki jedynie z pytaniem o pomoc, a ona wskazała mu budynek Czerwonej Chirurgii. Kobieta utrzymuje, że nie dostrzegła, że pacjent jest zakrwawiony, a on sam też jej o tym nie poinformował. Kiedy ostatecznie potrzebującemu udzielono niezbędnej pomocy? Do wskazanego przez portierkę budynku pacjent zdołał dotrzeć dopiero po dwudziestu minutach - około godziny 18.30. Dopiero tam opatrzono mu i zszyto zadane przez bandytów rany. W szpitalu spędził całą noc. A zatem pomocy potrzebował i jego stan wyraźnie wskazywał na konieczność udzielenia mu natychmiastowej pomocy. Tego rodzaju sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca - to wiedzą wszyscy, również rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego, z którego wyproszono mężczyznę. "Nasi portierzy to pracownicy zewnętrznej firmy. Po tym zajściu rozesłaliśmy do wszystkich okólnik z informacją, że człowiek , który wchodzi na teren szpitala jest już naszym pacjentem i trzeba się nim zając bez odsyłania dalej" - zapewnia na łamach "Dziennika Polskiego" reprezentantka placówki. Niby o konieczności udzielania pomocy zdają sobie sprawę wszyscy wokół, pytanie tylko dlaczego wciąż dochodzi do tak rażących niedopatrzeń? Tym razem pacjent przeżył. 62-latek sprzed szpitala Żeromskiego już tyle szczęścia nie miał. Zobacz więcej: "TEN PACJENT MA SIĘ ODDALIĆ" - SZOKUJĄCA NOTATKA MEDYCZNY SKANDAL W KRAKOWIE SĄ WYNIKI SEKCJI ZWŁOK 62-LATKA PRZED SZPITALEM ZNALEZIONO CIAŁO 62-LATKA LEKARZ ODMÓWIŁ POMOCY. PACJENT ZMARŁ KARETKA NIE ZDOŁAŁA DOTRZEĆ NA CZAS UMIERAŁ NA OCZACH LEKARZA ŚMIERĆ PO OPUSZCZENIU IZBY PRZYJĘĆ POSZEDŁ SPAĆ I JUŻ SIĘ NIE OBUDZIŁ