Okoliczni mieszkańcy mówią, że rozbite samochody można liczyć nie w dziesiątkach, a w setkach. Jednak Zbigniew Rapciak z Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad winą za taki stan obarcza samych kierowców, którzy - jak mówi - po prostu jeżdżą za szybko. W Chabówce są znaki ograniczenia prędkości do 60 km/h. Jeżeli ktoś się dostosowuje do prędkości, tam się z samochodem naprawdę nic nie dzieje. Mieszkańcy i policja uważają jednak, że winna jest także nawierzchnia, bo na zakręcie nowy asfalt łączy się ze starym - jak się okazuje bardzo śliskim. Ostatnio postawiono więc znaki o kontroli fotoradarem. Nie wiadomo jednak, czy to skłoni kierowców do bardziej rozsądnej jazdy. - Kierowcy odbierają drogę dwujezdniową jako autostradową - mówi Rapciak - a trzeba przypomnieć, że autostrad w górach się nie buduje.