Wszystko wskazywało na to, że ktoś od strony sufitu dostał się do środka. Zaniepokojeni pracownicy wezwali policję. Na miejscu funkcjonariusze ocenili sytuację, według nich okoliczności wskazywały na włamanie, jednak co dziwne, nic z banku nie zginęło. Sytuacja stawała się coraz bardziej zagadkowa, kiedy od strony sufitu zaczęły dobiegać dziwne szurania i odgłosy. Policjanci przeprowadzili szczegółowe oględziny, na miejscu pracował technik kryminalistyki, dokładnie sprawdzono całą placówkę. Po dłuższym czasie sprawca uszkodzenia sufitu został zdemaskowany. Okazał się nim... kot koloru biało- czarnego, który hasając pomiędzy konstrukcją sufitu podwieszanego a stropem dokonał szeregu uszkodzeń. Niestety, sprawcy nie udało się zatrzymać, wystraszony obecnością dużej ilości osób zbiegł z miejsca przestępstwa w nieznanym kierunku. Jedyny ślad jaki po nim pozostał to, oprócz uszkodzonego sufitu, żarzące się na zdjęciu kocie oczy.