Okazuje się, że Zakopane - wciąż mające przecież aspiracje olimpijskie - wcale nie prowadzi wspólnej polityki narciarskiej. - Nie można mówić o jakiejkolwiek wspólnej polityce narciarskiej. Nie ma innego pomysłu na gospodarność, tylko podniesienie podatku - mówi z rozgoryczeniem Waldemar Sobański, właściciel największego i najnowocześniejszego ośrodka narciarskiego w Zakopanem. Na razie wszelkie starania o wprowadzeniu wspólnego biletu na największe wyciągi, spełzły na niczym. Ich właściciele, zamiast współpracować, podkupują sobie grunty, zagradzają dojścia, a nawet całe trasy narciarskie. Na pomoc samorządu właściwie nie ma co liczyć. Grzegorz Buczulski, dyrektor Biura Promocji Zakopanego tłumaczy, że przepisy polskie są zdecydowanie inne niż w krajach alpejskich. Ale zdaniem starosty tatrzańskiego Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego to nie jedyny problem, gdyż na Podhalu jest zbyt duże rozdrobnienie własności. Na dodatek Zakopane i Kościelisko, zamiast obniżać podatki dla inwestorów, wprowadziło opłaty od każdego metra kwadratowego trasy narciarskiej. - My jesteśmy po prostu sami. Dlatego ceny są takie, jakie są - narzekają właściciele tras. Aby zakopiańska oferta mogła być konkurencyjna wobec oferty krajów alpejskich, warto się przyjrzeć, jak o turystów zabiega Austria. W Alpach istnieje stowarzyszenie gmin i hotelarzy w pięciu wielkich regionach narciarskich. To Amade: 28 zimowisk ściśle ze sobą współpracujących. I tak wykupując tydzień albo dwa urlopu w Amade można potem we wszystkich stowarzyszonych zimowiskach jeździć wyciągami na tę samą kartę, czyli na tzw. narciarski paszport. A po białym szaleństwie można zjeść w dowolnej restauracji czy wykąpać się w krytym basenie któregoś z hoteli. Ale także wiosną czy jesienią można korzystać z udogodnień w ramach Amade. Wędrując po górach, można więc przenocować w jednym z hoteli, zjeść śniadanie i pójść dalej, do kolejnego hotelu czy schroniska. Co ciekawe, nawet hotelarze nienależący do jakiegoś formalnego stowarzyszenia, porozumiewają się między sobą. Nie dlatego, że są za bardzo układni, ale przekonali się, że takim sposobem łatwiej zyskać turystów.