Zdaniem wojewody małopolskiego to w zupełności wystarczy. Prośby o czwartą karetkę na sezon turystyczny od lat pozostają bez echa. W tej sprawie statystyki wygrywają ze zdrowym rozsądkiem. Karetki przyznawane są na liczbę stałych mieszkańców, a tych powiat tatrzański ma niespełna 70 tysięcy. Wiadomo jednak, że w sezonie przebywa tam 3-4 razy więcej turystów. Zdarzają się więc takie sytuacje jak wczoraj: Trzy karetki były na Gubałówce. Wspomagał ich helikopter z TOPR-u. Wydawałoby się, że wszyscy mieszkańcy są bez opieki - mówi dyrektor zakopiańskiego szpitala Regina Tokarz. Przez krótki czas sytuacja była dosyć dramatyczna, bo nie mieliśmy żadnych rezerw. Na szczęście sytuację udało się szybko opanować - zapewnia dyrektor medyczny szpitala Sylweriusz Kosiński. Szpital za własne pieniądze uruchomił czwartą i piątą karetkę. NFZ za to jednak nie płaci. Starania o dodatkowe pieniądze od lat pozostają bez echa. Szpital chce tymczasem tylko czwartej karetki na 120 dni w roku. Woźnica był trzeźwy Zakopiańska policja już wczoraj zatrzymała woźnicę, którego koń stratował grupę turystów na Gubałówce. Poinformowano o tym jednak dopiero dzisiaj. Badania nie potwierdzają, że mężczyzna pił alkohol, choć mówili to wcześniej pasażerowie feralnych sań: - Od którego nie jest czuć? Wszyscy piją proszę pana - mówiła zakopiańskiemu reporterowi Maciejowi Pałahickiemu kobieta, która była świadkiem wypadku. Nie od dziś wiadomo, że alkohol to problem woźniców czy też jak nazywają ich pod Tatrami fiakrów. Policja nie jest jednak bezradna. Przed dwoma laty prowadzona była specjalna akcja kontroli woźniców po doniesieniach mediów o tym, że jeżdżą oni pijani. Sami fiakrzy skarżą się jednak, że są kontrolowani częściej niż inni kierowcy. Tej zimy policja nie ujawniła na szczęście ani jednego pijanego fiakra. Zatrzymany wczoraj 58-latek z Gubałówki był trzeźwy, co wykazały trzykrotne badania alkomatem. Na wszelki wypadek został pobrana od niego krew do badania.