Te psy zazwyczaj są silnie zarobaczone z nosówką i parvowirozą na czele. Od urodzenia pozbawione opieki weterynaryjnej - mówi ordynator Grzegorz Rzucidło, prowadzący zakopiańską przychodnię weterynaryjną Tatravet, do którego często trafiają skrajnie wyczerpane zwierzęta. - Szczeniaki kupowane są dla dzieci pod wpływem impulsu. Problem ich śmiertelności to prawie 70 procent. W sezonie upałów trafiają do nas odwodnione, a konsekwencją tego jest, że zwierzę umiera na oczach dzieci, wtedy są łzy i tragedia. Ten proceder obserwujemy od roku, nasila się zwłaszcza w okresie wakacyjnym. Można nawet mówić o sezonowości, gdyż zimą jest to samo. Zwierzęta pod Gubałówką kupują głównie Polacy, chociaż zdarza się, że i cudzoziemcy, którzy później zgłaszają się do weterynarza, by wyrobić paszport. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z trudności związanych z wywozem zwierzęcia za granicę, przymusowej kwarantanny, itd. Zastanawiająca jest także naiwność osób kupujących zwierzęta rasowe nie bezpośrednio z profesjonalnych hodowli, ale na bazarze, od przypadkowych osób. - Pod Gubałówką można kupić wszystkie rasy, nawet te bardzo rzadkie jak: border collie i pinczery, które nieczęsto pojawiają się nawet na wystawach - mówi Grzegorz Rzucidło, apelując jednocześnie o rozsądek. Jeżeli pies nie je przez dwa dni, to nie jest znak, że jeszcze się nie przystosował. Jeżeli jest osowiały i ma biegunkę z krwią, to znaczy, że jest po prostu chory. Decydując się na zakup psa bez książeczki, trzeba mieć zasadę ograniczonego zaufania. Zwrócić uwagę na gałki oczne, czy nie są zapadnięte, czy zwierzę nie jest zbyt wychudzone. Bożena Gąsienica