To już drugi raz, kiedy plan zagospodarowania dla terenów w pobliżu Wielkiej Krokwi zostaje unieważniony przez krakowski Wojewódzki Sąd Administracyjny. W październiku zeszłego roku uchwałę ustanawiającą plan zagospodarowania sędziowie uchylili na skutek skargi wniesionej przez państwa Jasiczków, mieszkających na terenie objętym planem. Sąd podzielił wówczas zdanie skarżących, że Urząd Miasta niesłusznie uznał wniesione przez nich uwagi do planu za doręczone do magistratu po terminie. Radni zakopiańskiej Rady Miasta, by uniknąć sytuacji, w której ten ważny dla miasta obszar nie będzie miał planu zagospodarowania nawet przez kilka lat (tyle trwałoby opracowywanie nowego dokumentu), zgodzili się na zaproponowane przez władze miasta rozwiązanie - uznanie uwag za wniesione w terminie i ponowne uchwalenie tego samego planu kilka dni później z praktycznie nieuwzględnionymi uwagami państwa Jasiczków. Podsumowując zeszłoroczne obrady pisaliśmy w "Dzienniku Polskim" - "Można być jednak pewnym, że na tym historia sądowych sporów wokół planu "Skocznia" się nie zakończy" - i jak się okazało mieliśmy rację. Bowiem kolejną uchwałę w sprawie planu pani Hanna Jasiczek także zaskarżyła - i ponownie krakowski sąd przyznał jej rację. - Według sądu, w tej sprawie nie w pełni została zachowana procedura - przyznaje Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. Jak dodaje, w magistracie nie zapadła jeszcze decyzja co do dalszego postępowania w tej sprawie, choćby w kwestii ewentualnej skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego: - Nie mamy jeszcze w Urzędzie żadnego oficjalnego pisma w tej sprawie - wyjaśnia burmistrz. Choć krakowscy sędziowie swym wyrokiem zakwestionowali procedurę uchwalania planu "na skróty", to mimo wszystko władze Zakopanego zastanawiają się nad swego rodzaju powtórzeniem tego manewru - tym razem z wyłączeniem spornych działek. - Rozważamy ich wydzielenie z całego obszaru miasta objętego planem "Skocznia", tak by plan nie obowiązywał tylko na ich terenie - mówi burmistrz Majcher, wyjaśniając motywy takiego postępowania: - Cofanie się z całym planem do samego początku to straszna robota, to kilka lat - co najmniej półtorej roku, dwa lata - konieczność przeprowadzania debat, konsultacji. To są sprawy bardzo trudne - jedni chcą zabudowywać, inni chcą przed tym chronić, a do tego mamy jeszcze okres przedwyborczy. Czy miasto rzeczywiście zdecyduje się na taką procedurę, czy też w obawie przed kolejnymi skargami plan dla okolic Krokwi będzie przerabiany od początku - pokaże czas. LK Czytaj więcej: Nie będzie lepiej na izbie przyjęć Dyrektor nie wróci do OSIR-u Lubi tutejsze Rędziny