Burmistrz Zakopanego Janusz Majcher wysłał ostrzeżenie do wszystkich właścicieli lokali przy Krupówkach. Przypomina w nim, że zgodnie z prawem nie wolno używać urządzeń nagłaśniających w miejscach publicznych bez zezwolenia Urzędu Gminy. Co nie podoba się burmistrzowi? Ryczące przez całą dobę głośniki w ogródkach restauracyjnych, na które w pismach do magistratu skarżyli się zarówno mieszkańcy Zakopanego, jak i - podobno - turyści - donosi "Polska Gazeta Krakowska". - Wymyśliłem hasło "Ciche Zakopane" - mówi Majcher. - Zależy mi, żeby sąsiadujące ze sobą lokale gastronomiczne nie wystawiały głośników i nie walczyły ze sobą, kto kogo zagłuszy. A teraz mamy w centrum miasta prawdziwą kakofonię.Takiemu zjawisku mówię stanowcze "nie". Burmistrz w piśmie do restauratorów przypomniał, że jeżeli chcą cieszyć uszy gości góralską muzyką, to oczywiście mogą to robić, ale tylko w zamkniętym lokalu. - To nie jest moje zarządzenie. Tak stanowią obowiązujące w Polsce przepisy. Ja jedynie zapowiadam, że będę je egzekwował - mówi Majcher. Biznesmenom, którzy nie zastosują się do przepisów i nie schowają głośników, grozi mandat w wysokości 500 zł. A jeżeli sprawa trafi do sądu grodzkiego, mogą dostać nawet 5 tys. zł grzywny. Co na to sami zainteresowani? O piśmie burmistrza mówią chętnie, ale tylko anonimowo. Uważają, że mimo szczerych chęci burmistrz Majcher nie będzie w stanie wskrzesić martwego przepisu. - Wszyscy na Krupówkach puszczają muzykę góralską do kotleta. A latem nie da się przecież wytrzymać w lokalu przy zamkniętych drzwiach. Ludzie się ugotują, bo mało kto ma klimatyzację. Więc nawet jak ściszymy muzykę w ogródkach, to i tak nadal będzie ją słychać na zewnątrz - mówi właściciel jednej z restauracji przy Krupówkach. Inni podkreślają, że wieczorem w każdej szanującej się karczmie gra kapela góralska. - Muzyka na żywo ma przyciągać nam klientów. Przy zamkniętych drzwiach mija się to z celem. To jakaś paranoja. Jeśli ktoś mieszka w kurorcie, to musi się liczyć z uciążliwościami. Jeżeli ktoś kocha ciszę, to niech sprzeda mieszkanie i jedzie na wieś - oburza się menedżer jednej z karczm. Burmistrz jest jednak nieugięty: - Wiele osób skarży się, że i o 3.00 nad ranem na Krupówkach jest hałas. Tak być nie może. Majcher ma za sobą mieszkańców. - Mamy mądrego burmistrza - podkreśla Stanisław Łukaszczyk z Krupówek. - Często puszcza się tutaj muzykę na cały regulator, a wtedy to nawet zwierzęta mają dość. Czas zrobić porządek. A turyści, którzy jak co roku tłumnie odwiedzają Zakopane? Ci, których pytaliśmy o zdanie, generalnie byli za pomysłem uciszenia Krupówek. Zależało im tylko na tym, by z deptaka nie zniknęli uliczni grajkowie, decydujący o kolorycie najsłynniejszej zakopiańskiej ulicy. Niektórzy przypominali, że jeżeli ktoś przyjeżdża do Zakopanego i idzie na Krupówki, to raczej nie po to, by w ciszy kontemplować uroki przyrody. - To można robić z powodzeniem kilkaset metrów wyżej - stwierdził jeden z turystów. I trudno się z nim nie zgodzić.