Po wejściu do Unii Europejskiej naszemu oscypkowi grozi zagłada - po prostu zniknie z półek sklepowych i ulic. Winni są nasi negocjatorzy, którzy - jak wynika z dokumentu zdobytego przez korespondentkę RMF - nie nadesłali odpowiednich informacji, by udowodnić Brukseli, że oscypek to nasza narodowa specjalność. Unia domaga się od Polski opisu historycznego tła, przedstawienie aktów prawnych chroniących znaki towarowe bryndzy i oscypka oraz cyklu produkcji tych serów. Takie dokumenty przedstawiła już Słowacja. Udowadnia w nich, że tylko po jej stronie Karpat produkowany jest prawdziwy oscypek. W tym celu sięga nawet do XVII wieku. Jeśli nasi negocjatorzy nie pospieszą się z przesłaniem do Unii informacji na temat oscypka, to ten wyśmienity ser będziemy jadać już tylko u naszych południowych sąsiadów. Z dokumnetu wynika także, że Piętnastka nie podejmie decyzji w sprawie ewentualnego ulgowego traktowania polskich mleczarń lub rzeźni, dopóki Warszawa nie przedstawi planów ich modernizacji wraz z finansowaniem każdego zakładu. Zdaniem polskich ekspertów to prawie niewykonalne, gdyż dotyczy 2,5 tysiąca rzeźni i 300 mleczarni. Raptem kilkaset z tych zakładów byłyby w ogóle w stanie przedstawić takie biznes plany. Reszta jeszcze przed naszym wejściem do Unii będzie musiała zaprzestać produkcji. Jest jednak pozytywna wiadomość. Piętnastka zgodziła się, aby wódki z napisem na etykietce "Polska wódka" produkowane były wyłącznie z naszych krajowych surowców. Początkowo trudności robiły Niemcy, pytając, czy wyjątek ten nie jest sprzeczny z zasadą swobody przepływu towarów, ale w końcu ustąpiły. Tak więc przynajmniej wygraliśmy batalię o nasz narodowy napitek.