Andrzej First zginął 23 listopada 1996 roku na krakowskim osiedlu Azory w bloku numer 45, przy ulicy Stachiewicza. Około godz.4.00 rano jeden z mieszkańców, znalazł na klatce schodowej ciężko rannego mistrza kick boxingu. Policji i prokuraturze udało się ustalić, że na wracającego do domu Firsta czekało trzech lub czterech napastników. Ukryli się w ciemnym korytarzu i zaatakowali go w wąskim przejściu. Nie było świadków Miejsce ataku wybrali nieprzypadkowo. Wiedzieli, że na otwartej przestrzeni mają małe szanse w starciu z mistrzem sztuk walki. Wąski korytarz dał im przewagę. Rzucili się na Firsta, pobili go i zadali 20 ciosów nożem. Nie wiadomo, czy mieli go zabić, czy tylko mocno poturbować. Jednak rany okazały się śmiertelne. Nikt nie widział samego ataku, więc nie było świadków, którzy opisaliby zabójców. Ślady pozostawione na miejscu zbrodni również nie pomogły w wyjaśnieniu zagadki śmierci kick boksera. Po kilku latach śledztwa i dwóch zeznaniach świadków koronnych, udało się dotrzeć do zleceniodawcy. Okazał się nim jeden z najpotężniejszych polskich gangsterów. To szef śląskiej mafii Janusz T. ps. "Krakowiak". W młodości był on związany z Krakowem. Naraził się światkowi przestępczemu? Prokuratura w Katowicach postawiła mu kilkadziesiąt najcięższych zarzutów w tym zlecenia zabójstwa Andrzeja Firsta. Po wieloletnim procesie sąd skazał go prawomocnym wyrokiem na 6 lat więzienia za zlecenia zabójstwa kick boksera. W innych przypadkach usłyszał kary 25 i 12 lat więzienia. W trakcie procesu nie udało się jednak wyjaśnić, komu zlecono zabójstwo Firsta. Prokuraturze nie udało się zebrać dowodów, a sam oskarżony nie chciał współpracować z sądem. Nieoficjalnie wiadomo było, że Andrzej First musiał w Krakowie narazić się światkowi przestępczemu. W połowie lat 90. rezydował w mieście związany blisko z "Krakowiakiem" bandyta z Ukrainy. To on miał nalegać, aby zająć się Firstem. Zlecenie "wystawił" "Krakowiak", a jego realizację powierzył nieznanym nikomu przestępcom z Ukrainy i Białorusi. Zadali mu 20 ciosów nożem To oni zaczaili się na kick boksera, pobili go i zadali mu 20 ciosów nożem. Na ich trop nie udało się do dziś wpaść ani policji, ani prokuraturze. - Boli nas to, że nadal nie znamy sprawców. Nie wiemy, dlaczego ktoś Andrzeja nam zabrał. Nie ma dnia żebyśmy nie myśleli o tym, kto to jest i z jakiego powodu to zrobił. Mamy jednak nadzieję, że sprawca zostanie znaleziony i ukarany - mówi siostra sportowca Anna First-Kulma. W przeddzień 15. rocznicy śmierci Andrzeja Firsta rodzina i jego przyjaciele spotkali się o godzinie 17. przy grobie młodego sportowca na krakowskim cmentarzu w Batowicach. Chcieli upamiętnić brata, przyjaciela i wielkiego człowieka. O godzinie 18.30 w Siedzibie Centrum Szkolenia Sportowego w Krakowie (ul. Winnicka 40) przygotowano także widowisko sportowo-muzyczne "Wspomnienie", w którym udział wzięli wybitni zawodnicy i artyści z Krakowa.