Na takie niebezpieczeństwo zwróciła uwagę prof. Danuta Zalewska, kardiochirurg mieszkająca w Brzeziu, którą mieszkańcy poprosili o opinię. Poradziła ona osobom cierpiącym na dolegliwości żołądkowo-jelitowe zbadanie kału. Uprzedziła także, że mogą one ujawnić się nawet po pół roku, ale zastrzegała, że już wcześniej ktoś mógł zostać zarażony i woda jedynie pogłębiła dolegliwości. Koparka uszkodziła wodociąg Przypomnijmy - do skażenia wody w tej miejscowości doszło 30 kwietnia podczas prac ziemnych na terenie Instytutu Zootechniki w Brzeziu, gdzie koparka uszkodziła wodociąg. Firma nie zgłosiła awarii do Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, które - gdy się o niej dowiedziało - zamiast pobrać lub zlecić do badania próbki wody, nakazało dezynfekcję wodociągu związkami chloru, co okazało się metodą nieskuteczną. Wodociąg został zamknięty dopiero 16 maja. Wtedy wodę do spożywania dostarczono w dwóch beczkowozach. Stanisław Pietrzyk, mieszkaniec wioski, skojarzył dolegliwości żołądkowo-jelitowe w rodzinie z awarią i zgłosił to do PUK-u, gdzie - jak stwierdził - nie został potraktowany poważnie, a do prezesa nie mógł się dostać. Zaczął więc działać na własną rękę. Woda nie nadawała się do spożycia Zgodnie z instrukcją Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej 4 maja pan Stanisław pobrał wodę. Wyniki gotowe były trzy dni później. Laboratorium stwierdziło, że woda nie nadaje się do spożycia ze względu na obecność w niej bakterii z grupy coli i paciorkowców kałowych. On i inni mieszkańcy z niedowierzaniem pytali jak to możliwe, że stacja sama od razu nie powiadomiła gminy albo PUK-u o skażeniu wody, tylko pobrała próbki 13 maja i dopiero po potwierdzeniu skażenia wody 16 maja nakazała zamknięcie wodociągu oraz dezynfekcję sieci. Mieszkańcy mają też pretensje do Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych za opieszałość w działaniu, niereagowanie na skargi Stanisława Pietrzyka w sprawie złej jakości wody oraz do władz gminy. Skarżą się również na radnego Wiesława Czajowskiego i sołtys Brzezia Anny Pędrys za niezorganizowanie zebrania w tej sprawie. Nie wszyscy ucierpieli - Słyszałem, że ludzie mają dolegliwości, ale mówiono o grypie żołądkowej. Nie miałem wcześniej sygnałów o złej jakości wody. Mieszkam wyżej, więc zanieczyszczona nie docierała do mojego domu, natomiast mieszkańcy, którzy mieli problemy zdrowotne mieszkają przy końcówce sieci. O skażeniu dowiedziałem się 17 maja od Alicji Rygiel-Stanek i wtedy od razu zorganizowałem w piątek spotkanie z mieszkańcami - wyjaśnia radny Czajowski. Ryszard Wilaszek, prezes PUK-u na tym zebraniu przeprosił mieszkańców za zaniedbanie pracownika, który nie zdecydował o zbadaniu wody, i zapowiedział wyciągnięcie z tego konsekwencji służbowych względem winnych oraz wniosków na przyszłość. Tłumaczył też, że do awarii doszło poza siecią gminną, więc woda w komunalnym wodociągu nie mogła być z bakteriami. Należy także brać pod uwagę - jak zaznaczył - skażenie wody z innych przyczyn, np. ze studni przydomowych. Ludzie mimo podłączenia się do gminnego wodociągu, korzystają też z własnych studni. "Przecież takie awarie się zdarzają..." Krzysztof Dukat, członek Rady Sołeckiej i pracownik IZ w Brzeziu uważa, że na skutek takiej awarii, do jakiej doszło w IZ, woda nie mogła zostać skażona. Jednak mieszkańcy są o tym przekonani, bo wodociąg został uszkodzony na odcinku przebiegającym przez teren dawnego zbiornika na obornik, używanego przy tuczarni świń. - Przecież takie awarie się zdarzają i nie dochodzi do skażenia, a tu ziemia nasiąknięta jest bakteriami - tak Wiesław Czajowski uzasadnia swoje i wielu mieszkańców przypuszczenia. Mówił też o tym Zbigniew Hućko, chcący poznać okoliczności, w jakich doszło do awarii. Mieszkańcy twierdzą, że w wodzie było czuć fekalia i muł. Martwią się o dzieci, bo nikt nie powiadomił Szkoły Podstawowej i znajdującego się w tym samym budynku Przedszkola Samorządowego o zagrożeniu zatrucia się wodą. - Moje dzieci wymiotowały, nie wiedzieliśmy dlaczego i teraz dowiadujemy się, że przez dwa tygodnie piliśmy zatrutą wodę - mówi z oburzeniem jedna z matek. Mieszkańcy żądają odszkodowania Mieszkańcy postanowili domagać się zadośćuczynienia. W ich imieniu Paweł Wandas zaproponował wypłatę po 1 tys. zł dla każdego mieszkańca, który czuje się poszkodowany. Skażona woda płynęła w odnodze, zaopatrującej przysiółek Kulki oraz SP i przedszkole - czyli około jedną czwartą wioski. Nie wiadomo, jak do takiej propozycji odniesie się PUK, który w swoim regulaminie nie uwzględnia odszkodowań, a jedynie upusty w opłatach. Mieszkańcy zapowiadają skargi do sądu, jeśli nie dojdzie do polubownego załatwienia sprawy. Brzezianie domagają się też wyjaśnienia całego zdarzenia na piśmie oraz chcą, żeby PUK jak najszybciej uwzględnił w swoich planach inwestycyjnych wymianę sieci wodociągowej, bo istniejąca jest bardzo stara i nieszczelna. Uważają także, że należy wprowadzić system wczesnego ostrzegania w razie awarii np. SMS-owy i natychmiast pobierać próbki do badania. Bronisław Wojtaszek zwrócił uwagę na konieczność sprawdzenia, czy do rzeki nie są odprowadzane jakieś ścieki. Niektórzy mieszkańcy twierdzą bowiem, że czasem płyną w niej fekalia... Ewa Tyrpa ewa.tyrpa@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Smocze łodzie pod Wawelem Rok bez drogi do domu Miejsce pamięci potrzebuje pieniędzy