Najwięcej jest trzylatków - 8 tysięcy. I właśnie te dzieci mają najmniejsze szanse w walce o miejsce w samorządowym przedszkolu. Wszystko przez zmiany w prawie oświatowym. W tym roku w związku z obniżeniem wieku szkolnego obowiązkowo do przedszkola pójdą bowiem aż dwa roczniki dzieci - pięcio - i sześciolatki. Przedszkole nie będzie mogło odmówić im przyjęcia, a rodzice będą mieć obowiązek zapisania dziecka do placówki. Z informacji przekazanych nam przez magistrat wynika, że w samym Krakowie jest zameldowanych 13 290 takich dzieci, a to oznacza, że jeśli wszystkie one wybiorą przedszkola samorządowe, to zajmą w nich zdecydowaną większość miejsc. Dla młodszych dzieci (trzy- i czteroletnich) zostanie ich niewiele ponad 4700. Wynika z tego, że do przedszkola może się nie dostać w tym roku ponad 10 tys. maluchów. Rodzice się boją, urzędnicy uspokajają Krakowscy urzędnicy uspokajają jednak, że nie wszyscy rodzice decydują się na posłanie dziecka do przedszkola, a część wybiera placówki prywatne. Tego ostatniego chciałaby uniknąć pani Sylwia, której synek Mateusz kończy w tym roku trzy lata. - Do tej pory byłam na urlopie wychowawczym, ale chcę już wrócić do pracy, chcę też żeby Mateusz miał kontakt z rówieśnikami, żeby nauczył się żyć w grupie - mówi pani Sylwia. Ma już nawet wybrane przedszkole, do którego chciałaby posłać synka. A jeśli się nie dostanie? - Wówczas pójdzie do prywatnego. Niestety, będzie nas to sporo kosztować - mówi mama trzylatka. Za pobyt dziecka w prywatnym przedszkolu trzeba zapłacić od 600 do 1000 zł. Opłata w placówce samorządowej to wydatek rzędu 300 zł (opłata stała plus wyżywienie). Alternatywa jest, ale sporo kosztuje Dla wielu rodziców posłanie dziecka do prywatnego przedszkola to ostateczność. Niepubliczne placówki, w których obecnie jest ok. 4300 dzieci, nie rozwiążą też problemu braku miejsc w samorządowych przedszkolach. Pomóc mogą rodzice sześciolatków. Jeśli w tym roku zdecydują się oni na posłanie swoich dzieci do pierwszej klasy, miejsc w przedszkolach wystarczy dla młodszych dzieci. Żeby tak się stało, do szkoły musieliby pójść wszyscy sześcioletni krakowianie. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. W ubiegłym roku, po intensywnej akcji magistratu, do szkolnych ławek trafiło ok. 800 sześciolatków, a więc 13 proc. wszystkich dzieci w tym wieku. W tym roku Kraków chce, by do szkoły poszło 2800 sześciolatków, czyli niemal połowa rocznika. Najgorszy scenariusz jest mało prawdopodobny - To raczej mało prawdopodobne - mówi Barbara Czepiel, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 11 w Krakowie. Na zorganizowany niedawno przez podstawówkę dzień otwarty przyszło raptem troje rodziców sześciolatków. - Byli jednak bardziej zainteresowani naszym oddziałem przedszkolnym niż posłaniem dzieci do pierwszej klasy - przyznaje Barbara Czepiel. Argumenty rodziców - przeciwników obniżenia wieku szkolnego są takie same od kilku lat: niepotrzebne skracanie dzieciństwa, nieprzygotowane szkoły, więcej obowiązków oraz to, że szkoły w przeciwieństwie do przedszkoli są zamknięte w ferie i wakacje. Z drugiej jednak strony za pobyt dziecka w szkole nie trzeba płacić. Co więcej, zgodnie z nową podstawą programową nauka czytania i pisania zaczyna się w pierwszej klasie, a nie jak kiedyś w zerówce. Sześciolatek pozostawiony w przedszkolu traci zatem rok nauki. Anna Kolet-Iciek anna.kolet@dziennik.krakow.pl Też chcieliby mieć chodnik Lekarstwa mogą szkodzić Co z budową domów