- Prokurator skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi F. - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. Zwęglone zwłoki ofiary znaleziono pod koniec lutego na łące w krakowskich Mydlnikach obok płonącego auta. Jak ustalono, samochód należał do Pedra F. - członka zarządu firmy Mota-Engil. Dzień później policja zatrzymała podejrzanego Mariusza F. Prokuratura oskarżyła go, że działając w zamiarze zabójstwa, co najmniej pięć razy strzelił z broni palnej w głowę biznesmena, co spowodowało jego śmierć. Tłem zabójstwa motywy osobiste Oskarżyła go także o zniszczenie samochodu wartego ponad 136 tys. zł. W śledztwie Mariusz F. nie kwestionował zdarzenia, kwestionował natomiast zarzucony mu zamiar zabójstwa. Jak wyjaśnił, umówił się na spotkanie z obywatelem Portugalii, ponieważ chciał, aby zaprzestał on kontaktów z jego żoną. Mówił, że na spotkanie umówił się po lekturze sms-ów żony i Pedra F., a broń zabrał dla obrony. W trakcie rozmowy w samochodzie Pedra F., kiedy obcokrajowiec - jak twierdzi podejrzany - chciał go uderzyć w twarz, broń przypadkowo wypaliła. Kolejne strzały padły natomiast z emocji - wyjaśniał. "Byłem w szoku" Jak powiedział, gdy uświadomił sobie, że zabił Pedra F., wywiózł go na łąki w Mydlnikach i podpalił razem z samochodem. Jak tłumaczył, działał wtedy w szoku. Broń wrzucił do Wisły z mostu Grunwaldzkiego. W domu opowiedział, co się stało. Rodzina wezwała policję. Prokuratura uznała jednak, że Mariusz F. działał świadomie z zamiarem zabójstwa. Świadczą o tym m.in. przygotowania, jakie poczynił, kupując czarny proch i poszukując informacji o zasadach jego użycia. Śledczy opierali się także na opinii biegłego, który stwierdził, że z broni jakiej użył, nie można było oddać strzałów w systemie "łańcuszkowym". Za każdym razem konieczne było ręczne napięcie kurka i naciśnięcie spustu. Mariuszowi F. grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności, 25 lat lub dożywocie.