- Jest moc niejasności. Nie wiem, czy sprawa jest blokowana z niedbalstwa radnych, lenistwa, czy wewnętrznych układów? Jesteśmy zmęczeni i rozżaleni - mówi Barbara Podolec, jedna z mieszkanek starających się o dojazdy do działek w okolicy ul. Leśnej. Dojazdem jest zainteresowana Katarzyna Kochaniak, córka Barbary Podolec. Służyłby on też sąsiadce obu pań oraz właścicielom działek, zakupionych od Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR) po zlikwidowanym przedsiębiorstwie państwowym. Mieszkańcy są rozżaleni Mieszkańcy ul. Leśnej myślą o podziale swoich działek i potrzebują do nich dodatkowej drogi, która mogłaby powstać na pasie gruntu należącym do ANR. Rozpoczęli zabiegi, by gmina przejęła grunt i pozwoliła na organizację dojazdu. Sprawa zaczęła się w marcu 2009 r. Mieszkanki ul. Leśnej zwróciły się do Elżbiety Burtan, wójta Zabierzowa, z prośbą o przejęcie działki od ANR. - Pani wójt wystąpiła z pismem, a Agencja zgodziła się na nieodpłatne przekazanie działki rolnej na gminną drogę. Procedura miała się zakończyć w pierwszym kwartale 2010 roku - przypomina Katarzyna Kochaniak. Jednak Rada Gminy nie zgodziła się na przejęcie gruntu. Mijały miesiące. Były wizje lokalne, o których nie informowano mieszkańców. Radni na komisjach: budżetowej i komunalnej wydawali opinie, ale sprawę odwlekali. Nie zgodzili się na przejęcie gruntu - W rozmowie z przewodniczącą Rady Gminy dowiedziałyśmy się, że aktywnie sprzeciwiał się temu radny Tadeusz Brzuchacz - mówi pani Katarzyna. Mieszkanki postanowiły uczestniczyć w sesjach i komisjach, by wyjaśniać wątpliwości. - Przedstawiano tam nieprawdziwe informacje o kosztach przejęcia działki, bo Agencja jest gotowa oddać grunt za darmo. Ponadto zobowiązałyśmy się pisemnie do pokrycia kosztów urządzenia drogi - mówi Katarzyna Kochaniak. Jej mama, Barbara Podolec dodaje z żalem: - Radny Brzuchacz oskarżał nas, że staramy się o nową drogę, bo ta, z której korzystamy, została przez nas częściowo zagrodzona. A jest wprost przeciwnie, droga została przez nas poszerzona o pół metra. Po działce ANR biegną dwie sieci gazowe Problem tkwi gdzie indziej. Po działce ANR biegną dwie sieci gazowe. - Gazociąg średnioprężny prostopadle przecina działkę tuż przy ul. Leśnej, zaś gazociąg wysokoprężny biegnie wzdłuż osi tej działki. Nie można budować drogi, na tej sieci. Nie ma miejsca na jej przesunięcie, poza tym koszt takiej inwestycji byłby ogromy - zaznacza Wojciech Praczyński, kierownik wydziału inwestycji w zabierzowskim urzędzie gminy. Rozwiązaniem mogłoby być zorganizowanie zjazdów utwardzonych tylko żwirem lub kostką. ANR znów wydała na to zgodę z propozycją nieodpłatnego przekazania działki gminie. - Zadeklarowaliśmy ponownie zrobienie zjazdów na własny koszt - zaznacza Katarzyna Kochaniak. Sprawa wróciła na sesję, ale radni kończyli kadencję i problem odłożyli. - Obawiamy się, że w nowej kadencji historia się powtórzy - mówi pani Kochaniak. W tym czasie kierownik Praczyński wystąpił do Karpackiej Spółki Gazowniczej, by ustalić warunki zjazdu z ul. Leśnej na działkę ANR. - Tylko przy organizacji przejazdu przez gazociąg średnioprężny, ten mniejszy, gazownia wymaga obudowy żelbetową półką i zabezpieczeń sieci, żeby nie doszło do jej obciążenia. Nie wiem, jak kosztowne byłoby wkopanie się w skarpę. To wymaga wykonania projektów. Przedstawiłem te warunki osobom, które deklarowały samodzielne zorganizowanie zjazdów - zaznacza Praczyński. "Radni mają pomagać, a nie robić prezenty" Tymczasem Barbara Podolec zaznacza: - Mam nadzieję, że Urząd Gminy nie upatruje w nas inwestora przebudowy sieci gazowej. Sprawa okazuje się nieporozumieniem. Gmina i radni inaczej rozumieją przejęcie działki i organizację zjazdów, a mieszkańcy inaczej. - Likwidacji skarpy, by umożliwić wjazd na działkę i zabezpieczenia gazociągów wymaga kosztownych prac. To m.in. jest organizacja zjazdów. Jeśli gmina przejmie działkę, mieszkańcy mogą domagać się tych inwestycji - mówi Wojciech Burmistrz, wicewójt Zabierzowa. Radny Tadeusz Brzuchacz zaznacza, że do działek przy ul. Leśnej jest dojazd, więc sprzeciwia się nowej inwestycji. - Deklaracje mieszkańców o partycypacji w kosztach nie będą miały znaczenia. Jeśli gmina przejmie działkę, to zobowiąże się do wykonania dojazdu. Powinniśmy pomagać mieszkańcom, ale nie robić im prezenty - mówi Brzuchacz. Barbara Ciryt barbara.ciryt@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Sąd radnych nad kanalizacją Udało się zebrać ponad 3 tysiące książek Powozy jak wizytówka