"Kałamarz" przyznał się właśnie teraz, ponieważ jego nazwisko poznali koledzy z Huty. Sam Filosek dodaje, że nie mógł dłużej znieść nerwowo całej sytuacji. Mężczyzna donosił na kolegów przez siedem lat. Do służby w SB został zwerbowany najskuteczniejszymi metodami - zastraszaniem. - Pan ma zdrowe rączki, a może pan mieć chore. Może pan stracić rodzinę - tak namawiano Filoska do współpracy. Mówi on, że teraz najbardziej boi się spotykać ze znajomymi z tamtych czasów. A jego koledzy z tamtych czasów nie potrafią wybaczyć do końca. - Zawsze gdzieś tam "Kałamarz" będzie w tle - mówi jeden z nich. O tym, co naprawdę Filosek robił w latach osiemdziesiątych, jego rodzina dowiedziała się dopiero wczoraj. Mężczyzna ma nadzieję, że mu to wybaczy. Do 7 lutego ujawnić się mają pozostali agenci z dawnej Huty Lenina.