Prokuratura oskarżyła 34-letniego Marka K. o usiłowanie zabójstwa i spowodowanie obrażeń stanowiących ciężką długotrwałą chorobę. Sąd uznał jednak, że oskarżony ponosi winę za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i trwałego kalectwa. Do napaści doszło w marcu ubiegłego roku w Krakowie. W wyniku awantury, jaka wywiązała się pomiędzy klientem a obsługą klubu, wezwano policję i agencję ochrony. Przybył także pracujący dorywczo jako ochroniarz Marek K. Nadjeżdżający patrol zobaczył wybiegającego z klubu mężczyznę, a za nim zamaskowanego napastnika w kominiarce i z maczetą w ręce. Napastnik zadał dwa ciosy, wymierzone w głowę i plecy uciekającego. Zdaniem prokuratury, tylko dlatego, że atakowany był w ruchu, atak skończył się amputowaniem dłoni, a nie zabójstwem. Ranny mężczyzna został przetransportowany do szpitala w Trzebnicy. Jak się okazało, jego druga dłoń także była dotkliwie zraniona. Lekarzom udało się przyszyć dłoń, ale ręka wymaga długotrwałej rehabilitacji. Zaatakowany mężczyzna był wówczas pod znacznym wpływem alkoholu i nie pamiętał zdarzenia. Z kolei oskarżony znajdował się pod wpływem amfetaminy; początkowo również zasłaniał się niepamięcią, potem przyznał się do zadania ciosów i wyrażał skruchę.