Pożar w domu towarowym "Gigant" wybuchł wczesnym rankiem 28 maja 2003 r. Ogień doszczętnie wypalił wnętrze jednokondygnacyjnego budynku, w którym mieściło się kilkadziesiąt stoisk handlowych. Piwnice zalane zostały wodą, którą gaszono ogień. Łączne straty spowodowane pożarem oszacowano na 2,4 mln zł. W "Gigancie" prowadziło działalność ponad 180 kupców, zatrudniających ok. 500 osób. Tylko część z nich była ubezpieczona. Przyczyną pożaru było podpalenie. Jego sprawcy nie znaleziono i prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie. Eksperci stwierdzili jednak, że część instalacji przeciwpożarowej była wadliwa. Niesprawne były zwłaszcza urządzenia pompujące wodę oraz tzw. tryskacze; fakt ten doprowadził do szybkiego rozprzestrzeniania się ognia. Jak stwierdzili eksperci, gdyby wszystkie urządzenia były sprawne, ugasiłyby pożar w 90 procentach. Na tej podstawie prokuratura oskarżyła b. kierownika administracyjnego Giganta Marka C. o to, że nie dopełnił on swoich obowiązków i doprowadził do zaniedbań w prawidłowym funkcjonowaniu instalacji przeciwpożarowej, a tym samym nieumyślnie spowodował zdarzenie w postaci rozprzestrzenienia się pożaru. W pierwszym procesie sąd uznał winę Marka C. i skazał go na za niedopełnienie obowiązków na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata i grzywnę. Wyrok ten uchylił sąd odwoławczy i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Sąd podzielił argumenty obrońcy i jednego z oskarżycieli posiłkowych, iż nie może za pożar odpowiadać osoba, która go nie spowodowała. W drugim procesie sąd uniewinnił Marka C., wskazując możliwość zawinienia innych osób. Na skutek apelacji poszkodowanych wyrok uchylono i sprawę skierowano do ponownego rozpoznania. W wyroku, jaki zapadł we wtorek, Marek C. ponownie został uniewinniony. Sąd podkreślił m.in., że według przepisów "Gigant" nie musiał być wyposażony w stałe urządzenia gaśnicze, ponadto Marek C. w zakresie swoich obowiązków nie miał ochrony przeciwpożarowej, zatem stawiany mu zarzut jest chybiony. Także zaproponowana we wtorek przez prokuraturę zmiana kwalifikacji czynu z "nieumyślnego sprowadzenia pożaru" na "nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa pożaru" nie wpłynęła na zmianę stanowiska sądu. Wyrok jest nieprawomocny. Jak poinformowała we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska, prokuratura wystąpi z wnioskiem o pisemne uzasadnienie wyroku. Dopiero po jego analizie podejmie dalsze decyzje w sprawie, m.in. czy będzie odwoływać się od wyroku. W ubiegłym roku z interpelacją w tej sprawie wystąpił poseł Zbigniew Wassermann, do którego zgłosili się kupcy, alarmując, iż z powodu nieustalenia winnych nie mogą wystąpić o odszkodowania. Wassermann zarzucał krakowskim śledczym "pewnego rodzaju indolencję"; dodał, iż prokuratura "działa w sposób wskazujący na brak woli pociągnięcia w tej sprawie do odpowiedzialności właściwych osób". W odpowiedzi na interpelację Prokurator Krajowy Edward Zalewski wyjaśniał posłowi we wrześniu ub.r., że sprawa jest objęta nadzorem Prokuratury Apelacyjnej, ale akta sprawy cały czas znajdowały się w sądzie. Z tego powodu niemożliwa była też analiza wyroku sądu, wskazującego możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności innych osób - tym bardziej, że wyrok ten został również uchylony. Przywołał stanowisko prokuratury, iż rozpoznawanie wniosków pokrzywdzonych dotyczących objęcia postępowaniem innych osób, jest na obecnym etapie badania sprawy przez sąd przedwczesne. Wskazał, że pokrzywdzeni mogą dochodzić swych roszczeń finansowych przed sądem cywilnym niezależnie od toku postępowania karnego, zaś w przypadku, gdy orzeczenie karne może istotnie przyczynić się do uznania ich roszczeń, mogą złożyć wniosek o zawieszenie postępowania do czasu wydania prawomocnego wyroku karnego.