W lutym br. Jan T. został uznany winnym nieumyślnego doprowadzenia do paraliżu Krakowa i ukarany grzywną w wysokości 10 tys. zł. Od tego wyroku odwołał się obrońca oskarżonego, domagając się uniewinnienia, oraz prokurator, który wnioskował o podwyższenie grzywny do 25 tys. zł i wydanie Janowi T. zakazu zajmowania stanowisk urzędniczych. Sąd odwoławczy uznał, że wyrok sądu pierwszej instancji był słuszny, ocena materiału dowodowego prawidłowa, a obie apelacje nie zasługują na uwzględnienie. Sprawa dotyczy wydarzeń z 19 stycznia 2005 roku. W Krakowie po opadach śniegu i gołoledzi praktycznie stanęła komunikacja autobusowa, a inne pojazdy na wiele godzin utknęły w korkach. Na śliskich jezdniach doszło do ponad 100 kolizji drogowych. Według zarzutów prokuratury, przyczyną paraliżu było to, że chociaż Jan T., ówczesny dyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji w Krakowie oraz przewodniczący Miejskiego Komitetu Koordynacyjnego ds. Zimy, zastrzegł do swej wyłącznej kompetencji decyzje w sprawie używania sprzętu do odśnieżania, to - wiedząc o trudnych warunkach na drogach - wysłał na ulice za mało tego sprzętu i nie zezwalał na zwiększenie jego liczby. Tym samym działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego. Prokuratura powołała się na fakt, że na początku sezonu zimowego 2004/2005 dyrektor Jan T. zmienił zasady zamawiania u wykonawców sprzętu do odśnieżania oraz podejmowania decyzji o jego uruchomieniu. Poprzednio dyżurni ZDiK w Krakowie mogli samodzielnie podejmować decyzje o uruchomieniu sprzętu do odśnieżania. Po decyzji Jana T. dyżurny ZDiK był zobowiązany do zweryfikowania napływających informacji o trudnych warunkach na drogach i wysłania w tym celu na miejsce inspektora. Następnie ta informacja, przez zastępcę dyrektora lub koordynatora operacyjnego do spraw utrzymania dróg, była przekazywana samemu Janowi T., który mógł podjąć decyzję o wysłaniu sprzętu. Zdaniem prokuratury, reguły te nie sprawdziły się 19 stycznia w Krakowie, kiedy Jan T. zbyt późno podjął decyzję o zamówieniu większej ilości sprzętu. Operatorzy sprzętu nie mogli już wrócić do pracy z powodu paraliżu komunikacyjnego w mieście. Przed sądem Jan T. nie przyznał się do winy. Jak wyjaśnił, jednostki zobowiązane do odśnieżania ulic przysłały wtedy mniej sprzętu, niż było zamówione i niż o tym informowały, i pracował on nie tam, gdzie powinien. Powołał się na prognozy, które nie przewidywały opadów, i wyjaśniał, że nie mógł podejmować akcji profilaktycznej, ponieważ naraziłby się na zarzut marnotrawienia publicznych pieniędzy. Według niego działania wykonawców były celowe i zmierzały do skompromitowania go. Sąd pierwszej instancji uznał w lutym, że Jan T. jako funkcjonariusz publiczny w sposób nieumyślny nie dopełnił ciążących na nim obowiązków w zakresie usuwania skutków zimy na ulicach Krakowa, doprowadzając do paraliżu miasta. Skazał go za to na karę grzywny w wysokości 10 tys. zł. Wyrok ten utrzymał w czwartek w mocy sąd okręgowy. - Wina oskarżonego tkwi w opóźnieniu akcji. W wyniku przeprowadzonej przez oskarżonego reorganizacji sparaliżowany został proces decyzyjny - stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku. Jednocześnie podkreślił, że wina oskarżonego była nieumyślna. Wyrok jest prawomocny. Jan T. od 6 marca przebywa w areszcie w związku z prowadzonym przeciw niemu śledztwem w sprawie korupcji. Prokuratura postawiła mu ponad czterdzieści zarzutów, w tym uzyskanie ponad 800 tys. zł korzyści majątkowej od Budostalu 5 w postaci wyremontowania domu. Jan T. jest podejrzany także o przekroczenie uprawnień, mobbing i molestowanie seksualne. T. nie przyznaje się do zarzucanych mu w tym śledztwie zarzutów, za które grozi mu kara do 12 lat więzienia. Prokuratura określa śledztwo mianem rozwojowego i już kilka razy rozszerzała zarzuty podejrzanym w tej sprawie. Jan T. był najbardziej krytykowanym krakowskim urzędnikiem. Lokalne media nadały mu miano "niezatapialnego". Po aresztowaniu urzędnika prezydent Krakowa zawiesił go w wykonywaniu funkcji dyrektora. Na początku czerwca Janowi T. wygasła umowa o pracę.