Turysta nie mógł zaalarmować TOPR-u, bo nie wziął ze sobą telefonu komórkowego. Nie poinformował także nikogo, że wychodzi w góry, w związku z czym nie był poszukiwany. - Mężczyzna nie mógł liczyć na ratunek, bo o tej porze roku, po południu, na szlakach w Tatrach jest pusto - powiedział Tomasz Wojciechowski, dyżurny ratownik TOPR. Turysta bezskutecznie próbował wzywać pomoc. W końcu zdecydował się zejść ze szczytu o własnych siłach. Z jego relacji wynika, że poruszał się przy pomocy rąk, pośladków i zdrowej nogi. Do schroniska dotarł o godzinie 6.40 rano. Wyruszył około 15. Pechowy turysta z Niemiec jest już pod opieką zakopiańskich lekarzy. Mężczyzna był wycieńczony i wychłodzony, ale obecnie jego stan ogólny jest dobry. 25-latka czeka teraz operacja zespolenia złamanej nogi.