Być może do regulaminu obowiązującego taksówkarzy wprowadzony zostanie zapis o konieczności informowania pasażerów o granicach stref. Nie wszyscy bowiem postępują w tej mierze uczciwie, choć zgodnie z prawem. Taksówka stoi na ulicy Pawiej - na drzwiach przepisowa naklejka z cenami, według której za kilometr w I strefie płaci się 2,3 zł. Opłata więc taka jak u innych; gdy taksówka dojeżdża do szpitala przy ul. Dietla - rachunek wynosi 60 złotych. Jak to możliwe, skoro taksówkarz podejrzanie nie kluczył, nie jechał okrężna trasą? Okazuje się, że strefa I rzeczywiście kosztuje 2,3 zł za kilometr, ale jest w... centralnej części Nowej Huty. Reszta miasta, w tym okolice Rynku Głównego są w strefie II, a tu kilometr kosztuje 20 złotych. Taksówkarz wskazuje na cennik, a tam wszystko - zgodnie z przepisami - zostało wyszczególnione: taryfa I (strefa I w dni powszednie) - 2,3 zł, taryfa II (strefa I w dni świąteczne i w nocy - 10 zł), taryfa III (dni powszednie) - 20 zł, taryfa III (święta i w nocy) - 30 zł. Opłata początkowa (tzw. trzaśnięcie drzwiami) - 20 zł. Na słowa, że to rozbój, pytania jakim cudem centrum Krakowa jest poza strefą I - pada odpowiedź, że wszystko jest zgodnie z prawem. Gdy taksówkarz słyszy, że zostanie wezwana policja - nie denerwuje się; mówi, że nie ma sprawy, przy czym dodaje, że godzina oczekiwania przy tej taryfie kosztuje 120 złotych, czyli 2 złote za minutę.... Wiesław Szanduła z Wydziału Ewidencji Pojazdów i Kierowców Urzędu Miasta Krakowa potwierdza, że wszystko jest zgodne z prawem, choć przyznaje, że od kilku tygodni do urzędu nadchodzi coraz więcej skarg od pasażerów zaskoczonych wysokością rachunków. Przypomnijmy, że 2 stycznia 2008 roku przestała obowiązywać wcześniejsza uchwała Rady Miasta, która ustalała ceny urzędowe za przejazd. Kwestię stref taryfowych pozostawiono w rękach korporacji taksówkarskich. Przez cały ubiegły rok ceny przejazdów taksówkami regulował więc wolny rynek - radni nie ustalili bowiem ani cennika, ani stref, a sami taksówkarze przyjęli, że miasto będzie podzielone na dwie strefy - z droższą peryferyjną. 3 grudnia ubiegłego roku Rada Miasta Krakowa uchwaliła jednak, że w naszym mieście obowiązywać będzie tylko jedna strefa taryfowa dla taksówek (w administracyjnych granicach miasta); argumentowano, że niektórzy taksówkarze (wskazywano na część tych niezrzeszonych w korporacjach) oszukują pasażerów jeśli chodzi o stosowanie stawek w strefach. Po przyjęciu przez radnych uchwały o jednej strefie - taksówkarze, w połowie grudnia ubiegłego roku, zwrócili się do wojewody o stwierdzenie nieważności tej uchwały. Zdaniem prawników Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego uchwała ta nie ma znaczenia, ponieważ radni nie uchwalili równocześnie żadnego cennika. Wojewoda uznał więc, że uchwała rady jest bezprzedmiotowa. W praktyce oznacza to, że nadal obowiązują takie zasady, jak w roku ubiegłym. Urząd Wojewódzki argumentował, że strefa ma tylko wtedy jakiekolwiek znaczenie, gdy są do niej przypisane ceny urzędowe, a tych nie ma, bo opłaty ustalają sami taksówkarze; albo jest wolny rynek - bez wyznaczonych cen i stref, czyli tak jak było w 2008 roku, albo są strefy, którym towarzyszą konkretne, maksymalne ceny. Wiesław Szanduła mówi, że korporacje taksówkarskie podzieliły miasto na dwie strefy i ta druga rzeczywiście, zgodnie z logiką, obejmuje osiedla oddalone od centrum. Ponadto cennik w korporacjach jest podobny - taryfa I wynosi 2,3 zł, II - 3,45, III - 4,6, IV - 6,9 zł, opłata początkowa 7 zł, a godzina postoju 30 - 35 zł. - Mamy skargi od pasażerów, że niektórzy (jak się okazuje - niezrzeszeni) taksówkarze parkujący w rejonie ul. Pawiej stosują znacznie wyższe opłaty. Nasi pracownicy natknęli się z kolei na przypadki, że I strefa była wprawdzie w centrum, ale kończyła się już na pierwszej obwodnicy - dodaje przedstawiciel Wydziału Ewidencji Pojazdów i Kierowców. - Rzeczywiście, obecne zasady wróciły do tych, które obowiązywały przed rokiem. Wtedy też część niezrzeszonych taksówkarzy stosowała wyższe opłaty, ale nie tak drastycznie wysokie jak obecnie; nie było też takiej zaskakującej sytuacji ze strefami. Ta druga strefa była szersza niż w korporacjach, zaczynała się wcześniej, ale takich wynaturzeń jak obecnie nie było. Teraz mamy prawie codziennie telefony od rozżalonych pasażerów. W Wydziale Ewidencji Pojazdów i Kierowców zaznaczono przy tym, że obecne przepisy nie nakładają na taksówkarzy obowiązku "wywieszania" mapki ze strefami: - Apelujemy więc, by przed wejściem do taksówki zapytać o to, w jakiej strefie jesteśmy i przez jaką będziemy jechać do miejsca, do którego chcemy dotrzeć i jaka taryfa będzie stosowana. A wcześniej dokładnie przeczytać stawki podane w cenniku, nie tylko tę pierwszą, czyli 2,3 zł, gdyż ona jest taka sama chyba u wszystkich, ale u niektórych zupełnie co innego oznacza. Czy można coś zrobić, by pasażerowie nie padali ofiarą cwaniaków działających zgodnie z prawem? Jeśli radni nie chcą ustalać cen maksymalnych, a bez nich nie mogą z kolei ustalać stref (bo to znów zakwestionowałby wojewoda) - jedynym wyjściem wydaje się wprowadzenie obowiązku informowania pasażerów o strefach - nawet bez pytania o nie (w tym umieszczenia w samochodzie mapki). Paweł Sularz, przewodniczący Klubu Radnych PO, obiecał, że rozważona zostanie ewentualna zmiana w regulaminie świadczenia usług taksówkarskich, która zobowiązywałby do informowania pasażera o pełnym zakresie usługi, w tym o granicach stref, jeśli się je stosuje. J.ŚW