Podejrzani zgłaszali fikcyjne kolizje uszkodzonych już wcześniej samochodów lub preparowali uszkodzenia z myślą o wyłudzeniu odszkodowania. - Mamy udokumentowanych siedem takich fikcyjnych kolizji, przy okazji których wyłudzono kwoty od 20 do 50 tys. złotych na niekorzyść różnych firm ubezpieczeniowych - powiedziała prok. Marcinkowska. Grupa działała w Krakowie i Wieliczce od 2006 r. do kwietnia 2008 r. Śledztwo w tej sprawie toczy się od marca. Kilkanaście osób działało w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Pozostali podejrzani to osoby wciągane przez grupę do współpracy. Podejrzany o kierowanie grupą, Tadeusz W., przebywa w tymczasowym areszcie od kwietnia. - Mężczyzna ten nabywał uszkodzone samochody, rejestrował je na fikcyjne osoby czyli tzw. słupy, a następnie organizował fikcyjne stłuczki. Rekrutował też kierowców do fikcyjnych stłuczek. Sam również figurował jako kierowca tych aut - powiedziała Marcinkowska. Pod zarzutami udziału w zorganizowanej grupie przestępczej znajdują się m.in. właściciele warsztatów i "laweciarze" oraz rzeczoznawca jednej z firm ubezpieczeniowych i agent ubezpieczeniowy. To dzięki tym ostatnim fikcyjne stłuczki mogły zaistnieć w dokumentacji ubezpieczeniowej jako rzekomo faktycznie zaistniałe kolizje. Proceder był skuteczny dzięki pomocy policjantów, którzy poświadczali nieprawdę. - Jeden z funkcjonariuszy policji ma zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz zarzut przyjęcia korzyści majątkowej za poświadczenie nieprawdy w dokumentacji tych fikcyjnych kolizji, sporządzanej przez policję. Drugiemu funkcjonariuszowi postawiono jedynie zarzut przyjmowania korzyści za poświadczenie nieprawdy w dokumentach - powiedziała Marcinkowska. Według prokuratury, sprawa jest rozwojowa, a skala procederu zaskakująca. Prokuratorzy analizują dokumentację kilkudziesięciu kolejnych postępowań odszkodowawczych. W czwartek w Katowicach zatrzymano kolejną osobę zamieszaną w proceder. - W interes zaangażowane były nawet całe rodziny. Sprowadzane jest auto, na kogoś jest rejestrowane, ktoś inny jest za kierownicą w momencie fikcyjnej stłuczki itd. Ale zdarzały się też osoby spoza tego towarzystwa, którym płacono tysiąc złotych w zamian za podstawienie auta do rzekomej kolizji - wyjaśniła Marcinkowska. Tylko część podejrzanych przyznaje się do winy. Kierującemu zorganizowaną grupą grozi do 10 lat więzienia i tyle samo zamieszanym w sprawę policjantom. Pozostałym osobom uczestniczącym w procederze grozi do 8 lat pozbawienia wolności.