Wstrząsająca zbrodnia i zaskakujący wyrok. Sprawca wyszedł na wolność
Mała miejscowość pod Nowym Sączem. W powietrzu czuć jesienny chłód, ale zapach, który wydobywa się z jednego z domów, mrozi krew w żyłach. To nie woń palonych liści, ale zapach zbrodni. Nastoletni chłopak próbuje pozbyć się zwłok swojej mamy. Mężczyzna usłyszy później wyrok zbezczeszczania zwłok. Sąd nigdy nie skaże go za zabójstwo.

Tekst powstał w ramach akcji "Sprawiedliwość dla ofiar". To inicjatywa zapoczątkowana przez dziennikarza Interwencji Polsatu Rafała Zalewskiego mająca na celu zmianę przepisów o zbezczeszczeniu zwłok. Więcej o akcji przeczytasz tutaj.
***
Jest 1984 r., a 46-letnia Alicja wróciła właśnie z Wielkiej Brytanii i marzy o macierzyństwie. Jednak na ciążę z powodów zdrowotnych jest już za późno, zostaje adopcja. Dzięki pomocy swojego siostrzeńca, ginekologa ze Śląska, udaje jej się dopiąć swego. Zostaje mamą Adama. To chłopiec urodzony na Śląsku. Jego biologiczna mama była nastolatką, która zdecydowała się go urodzić, ale nie była w stanie wychować. Dlatego postanowiła go oddać do adopcji.
Alicja i Adam tymczasem zamieszkują w małej wiosce pod Nowym Sączem. Dla kobiety chłopiec staje się "oczkiem w głowie". Kobieta ma dla niego idealny plan, którego zwieńczeniem ma być dyplom lekarski. Pomóc w tym ma konserwatywne wychowanie. Kobieta zabiera chłopca na pielgrzymki do Rzymu, Częstochowy. Co niedzielę pilnuje, aby chłopiec chodził do kościoła. Relacje z sąsiadami są chłodne. Kobieta dystansuje się od nich, a ci patrzą na nią podejrzliwie, ponieważ do niedawna mieszkała za granicą.
Koniec sielanki
Domowa sielanka zaczyna się załamywać, kiedy chłopak idzie do liceum. Tam poznaje o rok starszą Joannę. To pierwsza wielka miłość Adama, chłopak jest zafascynowany dziewczyną. Ta dla Alicji staje się wrogiem. Obwinia ją, że jej syn zmienił się na gorsze. Posłuszny dotąd Adam zaczyna się buntować. Nocne powroty do domu stają się normą, a nauka schodzi na dalszy plan.
Alicja nie akceptuje Joanny. Stale powtarza, że jej syn "zasługuje na kogoś lepszego". Niebawem słowne utarczki zamieniają się w agresję. Adam zaczyna bić swoją mamę. Kobieta jest zdruzgotana tym faktem, ale wierzy, że to tylko "młodzieńczy bunt" i wszystko niebawem wróci do normy. Pobicia ostatecznie nie zgłasza, nie chce zaszkodzić Adamowi w jego karierze lekarskiej, którą dla niego skrupulatnie zaplanowała.
Agresja jednak nie mija. Kobieta w końcu o wszystkim postanawia zawiadomić policję. Interwencja mundurowych nic nie wnosi. Chłopak staje się coraz bardziej agresywny. Obraża na lekcjach nauczycieli, a atmosfera w domu jest coraz gorsza. Alicja w napadach złości mówiła mu, że "jest dzieckiem szatana".
Kiedy Joanna, dziewczyna Adama, nie zdała matury, Alicja dopytywała ją, co zamierza dalej robić. Tymczasem Adam żądał od matki, aby ta kupiła mu mieszkanie. Kobieta postawiła warunek, musi na piśmie obiecać, że się poprawi. To tylko spowodowało kolejny wybuch złości. Kolejny napad agresji miał miejsce, kiedy Adam przypadkiem dowiedział się, że jego mama zmieniła testament. Wszystko zapisała jego kuzynowi.
Szokujące odkrycie
We wrześniu 2003 r. sąsiedzi zauważają samochód Alicji stojący na posesji, ale jej samej nie widzieli od jakiegoś czasu. Ich zdziwienie budzi jednak inny fakt: Adam, który do tej pory stronił od prac domowych, nagle kupił i wnosi do domu worek cementu. Wzywają policję.
Funkcjonariuszom drzwi otwiera Adam. Kiedy pytają o Alicję, mówi, że nie ma jej w domu. Jednak ich uwagę przykuwa zapach spalenizny. Chłopak tłumaczy, że pali w piecu stare ubrania, ale policjantów to nie przekonuje. Wchodzą do środka i pod schodami znajdują świeżo zamurowaną przestrzeń. Po jej zburzeniu policjanci dokonują przerażającego odkrycia. Natrafiają na dwa garnki kuchenne wypełnione ludzkimi zwłokami.
Adam szybko składa zeznania. Jego wersja jest następującą. Układał na strychu deski razem z Alicją. Kiedy schodziła, miał przypadkowo zepchnąć kobietę ze schodów. Ta miała chwycić nóż kuchenny i powiedzieć, że chłopak zrobił to celowo, żeby ją zabić. Zdaniem nastolatka jego mama miała się zamachnąć na niego nożem, a ten uderzył ją w twarz. Po wszystkim kobieta miała upaść na ziemię, uderzyć głową o posadzkę i przestać się ruszać. Później poszedł po alkohol do sklepu. O wezwaniu pomocy nie pomyślał. Zamiast tego zdecydował, że potnie ciało swojej mamy na kawałki, a potem ugotuje jego fragmenty w garnku. Biegli doliczą się 850 kawałków. Poćwiartowanie ciała zajmie Adamowi 16 godzin.
W swoich zeznaniach przyzna, że podczas tych wydarzeń w domu przebywała jego dziewczyna, ale ona nie była świadoma tego co się dzieje. Dziewczyna zeznała podobnie.
Wyrok
W 2004 r. zapada szokujący dla lokalnej społeczności wyrok. Chłopak nie zostaje skazany za zabójstwo, ale za zbezczeszczanie zwłok oraz przekroczenie granicy obrony koniecznej. W więzieniu spędza kilka lat.
Kiedy wychodzi na wolność, próbuje ułożyć sobie życie. Poznaje nową dziewczynę, z którą doczekał się syna. Jednak jego przeszłość szybko go dogoniła. W centrum Krakowa, na ulicy Floriańskiej, razem z kolegą zaatakował mężczyznę i ukradł mu niecałe 8 zł. Sąd skazał go na 3,5 roku więzienia.
Mężczyzna odsiedział wyrok, najprawdopodobniej wyjechał z kraju.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl











