- Jeżeli w grę wchodzi zwykłe leserstwo, a nie np. choroba, nie będziemy tego tolerować - mówi Iza Spyt z OPS w Trzebini. Okazuje się, że niektórzy mieszkańcy w najtrudniejszej sytuacji życiowej wolą pobierać zasiłek i siedzieć przed telewizorem, zamiast pracować za około 260 zł miesięcznie! Większość z takiej szansy jednak korzysta. Już czwarty rok z rzędu gmina Trzebinia wspólnie z Powiatowym Urzędem Pracy w Chrzanowie organizowała w tym roku prace społecznie-użyteczne. To szansa dla osób długotrwale bezrobotnych, które korzystają z pomocy socjalnej, na zarobienie dodatkowych pieniędzy. Nie chodzi jednak tylko o to. Osoby, które od dawna nie mają zatrudnienia i nie potrafią odnaleźć się na dzisiejszym rynku pracy, mają możliwość aktywizacji zawodowej. Niestety, nie wszyscy chcą z niej skorzystać. W tym roku sześć z wytypowanych przez OPS osób, nie zgłosiło się do udziału w programie. Z kolei część z 55 zatrudnionych do prac społecznie-użytecznych zrezygnowała w trakcie i trzeba było szukać na ich miejsce innych. W sumie zorganizowano 18 podmian. Czasami powodem rezygnacji była choroba, a także znalezienie zatrudnienia na stałe. Były jednak i przypadki, gdy bezrobotnym nie chciało się pracować za tak niskie wynagrodzenie. Za godzinę można było otrzymać 6,80 zł. Takie osoby czekają przykre konsekwencje. Po pierwsze stracą status osoby bezrobotnej na okres 4 miesięcy, a co za tym idzie, także ubezpieczenie. OPS ograniczy im też świadczoną pomoc. Nie może być bowiem tak, że osoby długotrwale bezrobotne, które chcą coś zmienić w swoim życiu i podejmują choćby czasowe zatrudnienie, są traktowane na równi z tymi, którzy nie robią nic. - Zatrudnione w ramach programu osoby wykonywały drobne prace porządkowe. Dzięki temu udało się zrobić wiele dobrego na trzebińskich osiedlach i w sołectwach - przyznaje Katarzyna Kopeć-Dźwigaj z trzebińskiego magistratu. Sołtys Dulowej, gdzie pracowały dwie osoby zatrudnione do tego typu prac, też jest zadowolony. - Chcielibyśmy, by te osoby pomagały nam także w zimie. Mogłyby pomóc np. przy odśnieżaniu chodników - mówi Waldemar Wszołek. LIZ