Wojewoda wystąpi do Prokuratora Generalnego w sprawie czynionych przez właściciela barek przygotowań do ponownego wydobycia żwiru w rejonie wału wiślanego. - Postanowiłem wystąpić do Prokuratora Generalnego, ponieważ - jak się okazało podczas obrad sztabu kryzysowego w sprawie zerwanych barek - ich właściciel podjął również przygotowania do ponownego wydobycia żwiru w rejonie wału wiślanego - powiedział w czwartek wojewoda małopolski Stanisław Kracik. Jak podkreślił wojewoda, sprawa poprzedniej nielegalnej żwirowni, organizowanej przez obecnego właściciela barek, toczyła się wiele lat i zakończyła dopiero półtora miesiąca temu. "Gdyby puścił wał, Oświęcim znalazłby się pod wodą" - W trybie decyzji Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, za pół miliona zł z naszych podatków, została ta żwirownia skutecznie rozwiązana półtora miesiąca temu. Tymczasem dowiedziałem się od policji, że ten pan ponownie montuje tam taśmociągi do produkcji żwiru. Nie będzie to możliwe - powiedział wojewoda. Kracik wyjaśnił, że pismo do prokuratora zawierać będzie prośbę, by objął on sprawę nadzorem, ponieważ nie można dopuścić do faktów dokonanych. - Znowu mielibyśmy żwirownię i kolejny raz musielibyśmy przejść całą procedurę od początku, a tam - jak informował mnie wójt Oświęcimia - żwir wybierany był 8 metrów wgłąb przy wale wiślanym. Jakby ten wał puścił, to cały Oświęcim mamy pod wodą - wyjaśnił Kracik. - Kieruję pismo, bo chcę wierzyć, że istnieją możliwości prawne, nie w trybie długotrwałego postępowania administracyjnego i prawa budowlanego, żeby wcześniej do takich działań nie dopuścić - wyjaśnił wojewoda. Wojewoda zapowiedział także wyciągnięcie konsekwencji w sprawie wypadku z barkami, "przeznaczonymi do złomowania, źle zacumowanymi i w miejscu nieprzeznaczonym do cumowania". "Jeżeli ktoś tak się zachowuje, musi ponieść konsekwencje " Powołał się na przykład stojących wyżej barek restauracyjnych, prawidłowo zacumowanych i niestanowiących zagrożenia mimo wysokiej wody na Wiśle. - Jeżeli ktoś tak się zachowuje, musi ponieść konsekwencje - zapowiedział. Trzy barki do transportu piasku zerwały się w nocy z wtorku na środę i zatrzymały na stopniu wodnym Dąbie; z tego powodu wstrzymano tam na kilka godzin ruch samochodowy. Policja wszczęła postępowanie mające ustalić, czy doszło do narażenia utraty życia i zdrowia wielu osób i wyrządzenia szkody wielkich rozmiarów. Według ustaleń policji barki, zakupione przez prywatnego przedsiębiorcę, cumowały w porcie rzecznym na krakowskim Zabłociu. Miały być tam pocięte na złom i usunięte. Jedną z barek udało się odholować za pomocą holownika, dwie pozostały przy stopniu wodnym. Jedna z nich jest podtopiona, druga - przełamana. Komisja nie stwierdziła uszkodzenia stopnia wodnego. Jak poinformował w czwartek rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak, właściciel barek został przesłuchany w charakterze świadka.