W wywiadzie udzielonym dziennikarzowi Superwizjera dziadkowie dziewczynki i inni krewni mówią o postępującej izolacji rodziny Magdy. - Nie odbierali od nas telefonów, mieli pretensje, że się wtrącamy w ich życie. (...) Przekonywali nas, że przecież nic się nie dzieje, a Madzia ma tylko wysypkę alergiczną - mówi babcia dziewczynki. Dziadkowie Magdy twierdzą, że zaniepokojeni zachowaniem swoich dzieci, chcieli porozmawiać o leczeniu Magdy i wymóc na nich wizytę u lekarza specjalisty. Ci jednak nie zgadzali się na to. Zabronili krewnym przychodzić w odwiedziny, przestali odbierać telefony. - Oni byli, ale (między nami) była jakby szyba, oni nas nie słuchali. Tak jakby widzieli, ale nie chcieli słuchać- mówi Superwizjerowi siostra matki Magdy. Inna krewna dodaje: Powiedziała mi, że nie pozwoli zrobić dziecku krzywdy (...) W trakcie rozmowy wyszło, że lekarz, który się Magdą opiekuje, mówili o nim "lekarz"- że to znachor Marek Haslik. Według krewnych, znachor całkowicie zdominował rodziców Magdy. - Wykorzystał ich wiarę w Boga. Był dla nich autorytetem, takim przywódcą duchowym. - Wmawiał im, że tylko on umie robić cuda i wyleczy Madzię. Uwierzyli w coś, co się nie spełniło - gdyby miał moc, to dzisiaj Madzia by żyła - mówi krewny dziewczynki. Doszło do tragedii Prokuratura ma już wyniki obserwacji sądowo-psychiatrycznej rodziców Magdy. - Ci ludzie nie chcieli temu dziecku zaszkodzić, ale, niestety dla siebie i dziecka, byli w stałym kontakcie z mężczyzną, który udzielał im takich, a nie innych porad co do leczenia lub żywienia dziecka, co w konsekwencji doprowadziło do tragedii - powiedział prokurator Piotr Kosmaty z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Na początku września Sąd Rejonowy w Nowym Sączu przedłużył o kolejne trzy miesiące tymczasowy areszt dla rodziców Magdy. Z tą decyzją nie zgadzają się adwokaci Joanny i Michała P. Obawy o matactwo, które wyraża prokuratura, są - według nich - nieuzasadnione. Obrońcy rodziców zmarłej dziewczynki złożyli już zażalenie na postanowienie o przedłużeniu aresztu, które sąd rozpatrzy w najbliższy czwartek. Joanna i Michał P. są podejrzani o znęcanie się nad swoim dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem i nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Grozi im za to do 10 lat więzienia. Równocześnie toczy się sprawa przebywającego obecnie w areszcie Marka Haslika - znachora z Nowego Sącza. Według oskarżycieli miał on wpływ na śmierć dziewczynki. Usłyszał zarzuty świadczenia w latach 2005-14 usług medycznych bez uprawnień i pobierania za to pieniędzy (przestępstwo zagrożone karą roku więzienia) oraz "sprawstwa kierowniczego w narażeniu zdrowia lub życia, co skutkowało nieumyślnym spowodowaniem śmierci". Grozi za to kara do pięciu lat więzienia.