Razem z Włochem przed sądem stanęła właścicielka krakowskiej przychodni "Italian Dent", w której przyjmował pacjentów. Ewa P. została oskarżona o współudział w oszustwie. Zdaniem prokuratury, praktykami włoskiego lekarza, który nie był stomatologiem i nie miał uprawnień do leczenia w Polsce, pokrzywdzonych w latach 2004-2006 zostało 15 osób. Wskutek tego procederu miały one stracić ponad 260 tys. zł. Oszustwa, o które podejrzany jest Salvatore P., dotyczą m.in. braku stosownych uprawnień lekarskich i jakości zastosowanych w leczeniu materiałów. O usługach świadczonych w gabinecie pacjenci mogli dowiedzieć się z ogłoszeń w prasie i internecie. Oferowano m.in. wykonanie protez z akrylu i uszlachetnionych włoskich materiałów, które miały mieć dożywotnią gwarancję trwałości. W gabinecie obiecywano też np. "100-procentowe leczenie paradontozy". Koszt usług stomatologicznych był przy tym dość wysoki - np. za wykonanie protez pacjenci płacili od 19 do 30 tys. zł. Nieprawidłowe stosowanie materiałów protetycznych powodowało, że wykonane protezy rozpadały się po kilku miesiącach, a inne zabiegi stomatologiczne nie były skuteczne i mogły nawet stanowić zagrożenie dla zdrowia pacjentów. Z opinii biegłych wynika, że w gabinecie do wykonania protez stosowano najtańsze na rynku materiały. Większość pacjentów zgłosiła podczas wtorkowej rozprawy roszczenia finansowe, dotyczące naprawienia szkody. Salvatore Z. nie przyznał się do winy i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Sąd odczytał jego wyjaśnienia złożone w śledztwie. Włoch przekonywał w nich, że nie leczył zębów i nie wykonywał zabiegów w przychodni, jedynie udzielał ustnych konsultacji pracującym tam lekarzom. Twierdził także, że nie miał wpływu na stosowane w przychodni materiały stomatologiczne, bo to należało do technika; nie wypowiadał się na temat cen, bo o tym z kolei informowała pacjentów sekretarka. Nazwisk innych lekarzy, sekretarki ani technika nie pamiętał. Jak mówił, za sprawą kryje się jedna z pacjentek, która podbuntowała innych na forach internetowych. - Jego wyjaśnienia zebrani na sali rozpraw pacjenci przyjmowali z zaskoczeniem i ze śmiechem. - Tak nie było - powtarzali. Do winy nie przyznała się także właścicielka prywatnej przychodni Ewa P. Obojgu oskarżonym grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. Na następnej rozprawie sąd rozpocznie przesłuchiwanie świadków. - Ten człowiek zniszczył mi zęby. Noszę tymczasowe protezy, bo nie stać mnie na leczenie - powiedziała dziennikarzom po rozprawie jedna z pacjentek.