W tym roku obchodzimy 80. rocznicę odnalezienia słynnego nosorożca włochatego ze Staruni. - To jedyny na świecie, zachowany niemal w całości, egzemplarz stworzenia, które żyło przeszło 30 tys. lat temu - mówi prof. Henryk Kubiak, długoletni kustosz, opiekun unikatowego eksponatu. - W dodatku zachowały się jego tkanki miękkie, m.in. ucho, podniebienie czy język. Nosorożec ze Staruni był samicą i żył w plejstocenie (epoce lodowej). "Nosie", bo tak czule mówią o niej muzealnicy, można cały czas podziwiać w Muzeum Przyrodniczym PAN przy ul. św. Sebastiana. - Moja pasja zaczęła się w latach 60., gdy "odziedziczyłem" znalezisko po moim poprzedniku - wspomina prof. Kubiak. - Teraz jestem już emerytowanym profesorem, ale nadal uczestniczę we wszelkich badaniach i kolejnych wykopaliskach na Ukrainie. Starunia to niewielka wieś na terytorium naszego wschodniego sąsiada, gdzie na początku poprzedniego stulecia zaczęto wydobywać ropę naftową. W trakcie robót natknięto się na dobrze zachowane szczątki mamuta i nosorożca włochatego. Kilka lat później, w 1929 r., parę metrów dalej odkryto kolejnego nosorożca, tym razem w całości, oraz fragmenty dwóch kolejnych. - Takie znalezisko i to w jednym miejscu to unikat na skalę światową - dodaje prof. Kubiak. - Na obszarze 5 na 10 metrów zachowały się szczątki pięciu gigantycznych stworzeń. Nosorożca przewieziono do Krakowa. - Konserwacja była robiona w tej piwnicy, gdzie dziś jest jadłodajnia "Babci Maliny" przy ul. Sławkowskiej - mówi prof. Kubiak. - Żartuję, że można tam spokojnie zamówić stek z nosorożca. W czasie wojny była obawa, że Niemcy wywiozą tak drogocenny eksponat do Rzeszy. - Na szczęście odpowiedzialny za to został Austriak, który nie palił się z wywózką do Berlina, zamiast tego zrobił odlew i wysłał go do Salzburga - opowiada prof. Kubiak. Dziś unikat stoi w gablocie na ul. św. Sebastiana, gdzie przeniesiono Muzeum Przyrodnicze. - Wbrew pozorom eksponat nie był najbardziej zagrożony przez Niemców, ale przez zwykłych zwiedzających. Gdyby nie było gabloty, to nie wiem, czy zostałoby choć pół nosorożca - żartuje prof. Kubiak. - Obok Nosi stoi niedźwiedź jaskiniowy, który dzięki naszym zwiedzającym nie ma już ani jednego palca. Albo odlew nosorożca, któremu co kilka tygodni trzeba na nowo przyklejać ucho. Ze względu na wyjątkowość znalezisk ze Staruni polscy i ukraińscy uczeni co jakiś czas posyłają kolejne ekspedycje naukowe. Ostatnio kolejnych szczątków poszukiwali pracownicy AGH pod kierownictwem prof. Macieja Kotarby, ale bez tak spektakularnych sukcesów. - Obym się mylił, ale wydaje mi się, że nic tam więcej nie uda się znaleźć - mówi prof. Kubiak. - Dlatego tak cenne jest to co mamy. Cena? Nie da się jej określić ale myślę, że wartość Nosi jest porównywalna do "Damy z gronostajem" Leonarda da Vinci. LEO