Chodzi o kredyty, które władze miasta zaciągały we frankach szwajcarskich w latach 2004 - 2006. Tłumaczyły, że wtedy było to bardziej opłacalne niż kredyty w złotówkach. Problem pojawił się, gdy kurs franka zaczął nagle rosnąć. Wtedy gmina zamieniła kredyt na złotówki, a niedługo po tej operacji cena franka zaczęła spadać. Efektem były straty w budżecie miasta. Brak ogromnej kwoty odkryli najpierw radni. - Dowiedzieliśmy się o tym w czasie prac nad absolutorium dla budżetu za 2009 roku. Według naszych ówczesnych wyliczeń, gmina straciła na tej transakcji prawie 120 mln zł - mówi Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta. Zniknęła ogromna kwota Potem sprawą zajęła się Regionalna Izba Obrachunkowa, którą zaniepokoił nagły wzrost długu miasta o 80 mln zł. Według wyliczeń RIO, tyle właśnie miasto straciło na przewalutowaniu kredytu. Izba przeprowadziła kontrolę gospodarki finansowej miasta, po której przedstawiła miastu dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy zaciągania kredytów we frankach. - Gmina nie powinna zaciągać kredytów w obcych walutach. Dlatego do końca 2005 r. ustawodawca nakazywał podawać zawsze maksymalną, nominalną kwotę w złotówkach, która ma zostać spłacona - mówi Mirosław Legutko, rzecznik RIO. Gmina znalazła furtkę Gmina znalazła jednak furtkę, która umożliwiła jej zaciągnięcie kredytu we frankach. - Wykorzystała zapis ustawy, który mówił o maksymalnej, nominalnej kwocie zobowiązania. Stąd też w umowach pojawiły się dwie kwoty - kwota kredytu zaciąganego i maksymalna kwota, która zostanie spłacona, jeżeli w wyniku zmian kursów walut wartość kredytu zacznie rosnąć - mówi Legutko. Ustawa, która umożliwiała korzystanie z takiego zapisu, nie obowiązywała już w 2006 r. Mimo to gmina znów wzięła kredyt na poprzednich zasadach, co w trakcie swojej kontroli ujawniła RIO. - Ten zarzut jest znacznie poważniejszy. W 2006 roku nie można już było zaciągać kredytów przy zastosowaniu maksymalnej, nominalnej kwoty wyrażonej w złotówkach - mówi Mirosław Legutko. Według radnych, władze miasta prowadziły błędną politykę kredytową, za którą zapłacą teraz wszyscy mieszkańcy. Miasto straciło 80 mln zł - Miasto straciło 80 mln zł. To tyle, ile planuje zebrać od mieszkańców w ciągu dwóch lat, wprowadzając kilkanaście podwyżek - mówi radny Grzegorz Stawowy. Przypomina, że władze miasta chciały też wziąć obligacje w japońskich jenach; zrezygnowano z tego po proteście radnych. Radny Dominik Jaśkowiec uważa, że gdyby nie ryzykowne operacje miasta, nie byłoby teraz problemów ze znalezieniem pieniędzy na utworzenie 400 miejsc w żłobkach. - Prezydent nie musiał proponować 80 proc. podwyżki za żłobki. Za jego niegospodarność zapłacą mieszkańcy - denerwuje się Jaśkowiec. Władze miasta odpierają zarzuty Władze miasta nie zgadzają się z zarzutami. Jak nas poinformowano, nie doszło do naruszenia prawa, gdyż w umowie określona została wartość nominalna kredytu. Decyzja w tej sprawie zapadnie za 1,5 miesiąca. Jeśli RIO uzna, że zarzuty są bardzo poważne, skieruje sprawę do prokuratury. AM agnieszka.maj@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Stadionowa lekcja patriotyzmu Zielone światło dla... Wakacyjna praca i sezonowe zarobki