Tak wielkich strat hodowcy gołębi z powiatu wadowickiego nie ponieśli już dawno. Wszystko wskazuje na to, że powodem zaginięcia ptaków były burze na północy Polski. Wiadomo, że tuż po otwarciu klatek z ptakami w okolicach Poznania rozpętała się burza. To mogło zdezorientować ptaki, w efekcie - zamiast do domu - pofrunęły w zupełnie innych kierunkach. Od tej pory minęło już kilka tygodni, a jak na razie do hodowców gołębi pocztowych wróciło zaledwie kilkadziesiąt ptaków z feralnego lotu. Prawdopodobnie część pofrunęła w zupełnie innym kierunku. Każdy gołąb ma na nodze obrączkę, z dokładnymi namiarami właściciela. Do hodowców gołębi z okręgu kalwaryjskiego już zaczynają docierać sygnały, że ich ptaki widziane były w Niemczech, Czechach, a nawet na Ukrainie. Czy wrócą do swoich właścicieli? Na razie trwa poszukiwanie winnych. Osoba odpowiedzialna za organizację feralnego lotu już straciła stanowisko w związku hodowców gołębi pocztowych. Wiele wskazuje bowiem na to, że feralnego dnia, tuż przed burzą, ptaki absolutnie nie powinny być wypuszczane z klatek. - Wiemy, że ptaki zostały wypuszczone, kiedy zbliżała się burza. To był wielki błąd, ponieważ tuż przed burzą i zaraz po przejściu frontu, są gwałtowne skoki ciśnienia, co dezorientuje ptaki i powoduje, że nie potrafią odnaleźć drogi do domu - mówi jeden z hodowców. Hodowcy nie ukrywają, że ponieśli ogromne straty materialne, o innych nie wspominając. Podczas pechowego lotu zaginęły najbardziej wartościowe ptaki, które dotychczas przynosiły ich właścicielom najwięcej splendoru. GM